W odróżnieniu od innych potraw Złego Majora, ta nie jest szybka (od startu do nakładania do michy jakieś półtorej godziny). Roboty mało i łatwa, tylko ta cierpliwość zabiera czas. Niech sam wykonawca opowie:
Mój brat robi znakomitą carbonarę, którą serdecznie polecam jako danie niedzielne poimprezowe. Łagodne dla przewodu, niehałaśliwe w produkcji, tanie i smaczne. Oraz jak powszechnie wiadomo, w niedzielę nic nie jest przesadnie kaloryczne.
Niedawno byłam trochę głodna i nie miałam czasu, żeby ogarnąć sobie pokarm, więc jak zwykle z pomocą przyszedł zbieg okoliczości, tj. Nekkoru zajrzała i zrobiła mi barszcz biały. Natychmiast zostałam fanką tej prostej, sycącej i smacznej potrawy. Zawiera ziemniaki i grzanki, a skrobia i węglowodany czynią mnie szczęśliwą. Oddaję mikrofon w fachowe ręce.
Wracamy do tradycji, że potrawa nerdowska ma być bardzo prosta do wykonania, szybka i efektowna. Mam tylko taką uwagę, że orzeszki nie są opcjonalne. Orzeszki są konieczne.
Dziś prezentujemy pyszny sos do wszelkiego makaronu, który nie jest makaronem spagetti. Konkretnie to Zill zaraz zaprezentuje. Uraczył nas nim niespodziewanie, kiedy porzuciliśmy już wszelką nadzieję. Wykonał takim chyłkiem, a pożarliśmy tak błyskawicznie, że nie zdążyłam uwiecznić. Przepis jest sformułowany w sposób łagodny, ponieważ melepeci kuchenni tacy jak ja też powinni mieć szansę przygotować własnoręcznie coś smacznego i efektownego. Oddaję mikrofon:
Mój przystojny i inteligentny brat kontynuuje tradycję rodzinną, w której mężczyźni znakomicie gotują, a kobiety jedzą, pachną i mają inne zalety. Oto obiecany przepis na znakomitą pizzę, która wcale nie rusza wątroby, w ogóle nie wiem, skąd ten pomysł. Zawiera gruszkę, więc na pewno jest zdrowa. Oraz zaskakująco tania — jedna pizza (na 3-4 osoby) #zajedyne circa 15 zł.
Ponieważ w rodzinie jest długoletnia tradycja pizzy — potrawy łatwej, taniej oraz gotowej na najbardziej ezoteryczne dodatki — zapytałam kiedyś rodziców, jak ją robią. Każde inaczej, więc naści oba sposoby.
Goldie przyniósł kiedyś na imprezę taki fikuśny garnek pełen czulentu, o północy przyniósł. Jestem dużą fanką koszernego żarcia, moi przyjaciele z Łodzi mają problem z namówieniem mnie na coś innego niż Anatewkę, ale czegoś takiego to jeszcze nie jadłam. Dla jasności — dobre było. Niestety, nie wiem, czy przygotowanie tego dania jest proste, przeczytajcie: