This one was the template for the contest. In my opinion Piotr Dąbrowski did the best job:
gościnne występy dla Cisco Linksys (5)
na fejsbuku u Cisco Linksys Polska → można wziąć udział w minikonkursie na dymki do tego komiksu.
—————->8—————–
UPDATE: imho najlepszy był Piotr Dąbrowski z propozycją:
Babooshka
Żarcie rosyjskie, tłuste, głównie smażone albo w rosole. Zamawialiśmy przez glodni.pl, najczęściej:
Feed me!
Jak nerdy grają w akurat battlefielda po sieci, to nie będą sobie przecież gotować. Na szczęście dobre $_DEITY dało nam zamawianie żarcia przez interwebs.
W kategorii jedzenie na telefon na razie odpuszczę sobie omawianie tzw. pizzerii z dostawą, zresztą każdy ma swoje ulubione (pizza hut niech mnie nawet nie rozśmiesza, telepizza mi nie smakuje, w sumie trawię tylko da grasso). Oblecimy to, co można sobie w stolicy zamówić do domu z porządnych restauracji, takich ze sztućcami, kelnerką, kwiatkiem w wazonie i obrazkiem na ścianie.
Elektryczna lemoniada
Jest to drineczek, który smakuje nerdom płci wszelkiej, a po wypiciu odpowiedniej ilości robią one rzeczy różne. Bardzo dużo zdjęć u mnie na stronie jest na hasło. Zawdzięczamy to właśnie elektrycznej lemoniadzie. Proszę nie prowadzić pojazdów pod wpływem oraz spożywać alkohol w sposób przystający do odporności — nerdkya cares.
Potrzebne będzie:
- blue curacao
- napój gazowany limonkowy lub cytrynowy (schweppes lemon albo lift albo co tam)
- jakaś tania, ale nieohydna wódka czysta
- dzbanek
- cytryny
- lód
- ewentualnie słomki
Na początku imprezy biorę dzbanek, nalewam curacao na pół palca (w handlu są różne rodzaje curacao — tego rzadkiego daję palec, a tego gęstego milimetr, tylko tyle, żeby przykryło dno), dolewam wódki na trzy palce, a potem napój gazowany do pełna (w moim dzbanku wychodzi na 6-7 palców). Wciskam pół cytryny. Mieszam słomką i sprawdzam, czy dobrze wyszło. Nerdowi do szklanki wrzucam circa cztery kostki lodu i zalewam drineczkiem. Pytam, czy też chce słomkę (czasem chcą). Z dzbanka wychodzi 4-6 szklanek. Drineczek spożywany ekskluzywnie nie powoduje kaca.
Pod koniec imprezy przezpis uglega drobnym modyfiklacom. Mieszamy palecem, wódki lejęmy trohce mniej, szwepsa zastępujemt napojem Zenek o smaku obojetym, Smacznego!

Napoleonki
Kiedy byłam mała, napoleonka była najsmaczniejszą zabawą w kosmosie (na równi z rozkręcaniem zegarków na części, rozpuszczaniem sobie czekolady w palcach, dziabaniem lalek lutownicą i budowaniem szałasów z bratem). Za napoleonkę dałabym się pokroić (podobnie jak za wuzetkę, gameboya, 10 deko kokosanek i 10 deko małych pączków). Więc jak parę lat temu zajrzałam do Moniki i Łukasza i zasunęli na stół napoleonki, to żeżarłam im większość i grzecznie opuściłam lokal dopiero z przepisem wyduszonym z pani domu, która też niespecjalnie lubi się narobić w kuchni.
Tarta indykowa
Z tartą jest robota, ale wychodzi fajna — można trochę zjeść, resztę schować do lodówki, a potem brać sobie po kawałku do pracy i odgrzewać w mikrofali albo szamać na zimno. U mnie w fabryce kawałek tarty kosztuje 12 zeta, stąd w ogóle zaczęłam kombinować, jak ją zrobić; sfrankensztajonowałam wszystkie przepisy na otre tarty, jakie znalazłam w domu i w zagrodzie, i oto. Jestem pewna, że wychodzi mniej niż dycha za kawałek.
Ciasto z zakalcem i węgierkami
Któregoś smętnego jesiennego wieczoru w pracy szefowa podyktowała mi ten przepis z pamięci. Zakalec gwarantowany, jeszcze ani razu nie udało mi się go spieprzyć.