All posts by niekoniecznie

obcisłe gadki (5)

Praca W.
W.: W przestrzeni Banacha jest kompletne bezkawie.

Praca.
Topo: Rodzina mi się powiększyła. Mam pięć maków!

Przystanek.
N.: Sprawdzamy, o której odjeżdża autobus?
J.: Nie. Proponuję odrobinę fatalizmu

Kreta.
E.: Przecież wam nie zajemy łazienki.
E:. Nie jestem pijana. Jak chcesz, to ci powiem tabliczkę marzenia!

Tour de Łódź.
A.: A tu jest oczyszczalnia ścieków.
R.: Można puszczać bąki.
A.: Trzy, czte… ry!

Dom.
N.N.: I won’t participate!
S.O.: You want?!
N.N.: I won’t participate != I want to participate.
S.O.: Oh.
N.N.: Haha. I loaded my grammar and shoot you.
S.O.: Shot. And it backfired.

obcisłe gadki (4)

Występują: kołorker J., redaktor Z.

N.: Cześć Zbyniu. Ładna koszula, męskich nie mieli?
Z. (ponuro, bo to jego tekst): Mieli.
J.: Ale tylko duże rozmiary?

***

Występuje kierownik K.:

N.: Idziesz na kolację?
K.: Nie mogę, robotę mam.
N.: Może coś ci z dołu przynieść?
K.: E, nie jestem głodny. Ale bzykać mi się chce.
N.: To może lodzika?
K.: O, lodzika chętnie.

***

Q. o pogodzie: Ale gorąco. Pocę się jak pedofil w SMYK-u.

bo w tym cały jest ambaras

Mój dobry przyjaciel R. zajumał mi temat. Zajumał nieświadomie, rozwinął znakomicie, zakończył celnie, zresztą i tak jemu wolno, dożywotnio i z pocałowaniem w trąbkę.

Mianowicie od dłuższego czasu noszę się z jakimś nośnym tematem heteroseksualno-damsko-męskim. Jestem w tym miszczem, gdyż umiem się skomunikować, z kim tylko sobie życzę. Jest to oznaką wysokich umiejętności społecznych, a nie wątłego kręgosłupa, jak twierdzą niektórzy oszczercy (głównie ci, z którymi komunikować się nie życzę). Punkty będą trzy:

  1. Jak złapać fajnego faceta
  2. Jak złapać fajną kobitkę
  3. Jak złapać Boga za nogi

Continue reading bo w tym cały jest ambaras

obcisłe gadki (3)

Występują: kierownik K., redaktorka R.

Tylko ja mam takie szczęście, że jak stoję po jednej stronie ścianki, gdzie jest przyklejona rozpiska, i mówię kierownikowi, że

– Druga jedynka w tym tygodniu? kurwa, ochujeliście?

to akurat zza ścianki wychodzi zwiedzająca naszą fabrykę wycieczka młodych ludzi w białych bluzkach, z przyklasztornego liceum, po kolorze twarzy sądząc.

K.: – Tak to jest, jak się jest dobrym. To może dam Ci dziś wkładkę o odchudzaniu?
N.: – Ha, ha, ha.
R.: – Kto ze mną robi wkładkę o odchudzaniu?
K.: – N.
R. łypie podejrzliwie: – Oj, to ja nie wiem, czy chcę. Co tam masz?
N.: – Odcinek wypłaty za zeszły miesiąc. Here goes my motivation.
R.: – Współczyk.
N.: – Chcę podwyżkę!
K.: – Chciałem ci dać wkładkę o podwyżkach, ale dziś tylko odchudzanie.
N.: – Nawet mnie nie wkurwiaj.

Gadamy z E. przez telefon (ostatnio pracuje u konkurencji).
E.: – Jak to dobrze, że wyjeżdżamy razem na tydzień, nie będę musiała do ciebie dzwonić.

Na osłodę kołorker W. zapodał wierszyk:

i w teatrze jak wieść niesie
już wypada bywać w dresie
i nie wyjdziesz już na burka
gdy zadzwoni ci komórka.

da antonio, łódź

Porządna knajpa w pałacyku, który pamięta lepsze czasy. W obsłudze ładni chłopcy i ostentacyjne dziewuchy. Nie wolno palić. Kibel ciasny.

Blisko na PUW, ale nie tylko dlatego bywam tam często. Żarełko jest cudne — gigantyczne, bosko pachnące pizze na bardzo właściwym cieście, przepyszne makarony (cztery sery obłędne), znakomita wątróbka (najlepsza z talarkami). Dobroć tiramisu zależy od jego wieku, lepiej zapytać. Jak ktoś lubi owoce morza, raczej będzie zadowolony (acz należę do tych, którzy krzyczą na widok ośmiornicy wystającej zadowolonemu r. z dzioba). Można się poczuć swobodnie i pysznie napchać po kokardę.

Łódź, ul. Jaracza 45 tel. (0 42) 630 50 70