Kolekcjonuję powolutku listę epitetów, którymi obdarza mnie rodzime ciało polityczne. Dziś jedną obelgę mi zabrano — przestałam być warszawiakiem. Anna Nehrebecka, przewodnicząca komisji nazewnictwa w Radzie Warszawy, była uprzejma ubolewać, że publiczność wyśmiewa się z jej ciężkiej pracy.
co ja pacze
upadek
Droga praso i drogi dziennikarzu, a także polityku i ekspercie. Wraźcie sobie w notatniki, że ja, będąc przeciwnikiem ACTA, sposobu jej wprowadzenia, zachowania władz wokół sprawy oraz tworzenia prawa nieprzystającego do rzeczywistości, nie jestem:
- dzieckiem fejsbuka
- dzieckiem neostrady
- gimbusem
- studentem
- internautą
- zakręconym zajawkowiczem
- zmanipulowaną owcą
- złodziejem
- piratem
- roszczeniowym gówniarzem
- actywistą
- “młodymi ludźmi”
- osobą przed trzydziestką
- terrorystą
- tchórzem
- fanem Zbyszka Hołdysa
- zwykłym obywatelem
- …korzystającym z prawa do głosowania
- osobą wykształconą i oczytaną, przebiegłą w mowie i piśmie
- klientem i użytkownikiem internetu (jak znakomita większość społeczeństwa)
- krytycznym obserwatorem rzeczywistości
- twórcą
- uczestnikiem kultury remiksu
- odbiorcą niszowej kultury
- nadawcą niszowej kultury
- fanem seriali i gier w angielskiej wersji językowej
- zwolennikiem wygodnych kanałów dystrybucji treści
- świadoma proporcji, w jakich obecnie rozkłada się finansowanie twórcy i pośredników
- świadoma swoich swobód i sposobu, w jaki ACTA na nie wpłynie
- osobą przewlekle chorą, która chciałaby leczyć się generycznymi lekami
- niełatwa do wyprowadzenia na ulice
- troszeczkę wkurwiona
Postaram się jeszcze popracować nad tą listą, w miarę jak będziecie dalej się kompromitować.
—edit
Dodatkowe komentarze w wątku na G+
nie mam znaczenia
Żeby było jasne, też mnie ACTA irytuje. Głównie dlatego, że cała akcja była pełna kłamstw, niedomówień i kompromitacji, a także wszyscy mają mnie w dupie. Staram się obserwować na bieżąco, ale nie idzie mi łatwo, bo trochę jest pożar w burdelu. Poszłam sobie nawet z transparentem wczoraj pod kancelarię premiera (chociaż było strasznie zimno).
Czulent Goldiego
Goldie przyniósł kiedyś na imprezę taki fikuśny garnek pełen czulentu, o północy przyniósł. Jestem dużą fanką koszernego żarcia, moi przyjaciele z Łodzi mają problem z namówieniem mnie na coś innego niż Anatewkę, ale czegoś takiego to jeszcze nie jadłam. Dla jasności — dobre było. Niestety, nie wiem, czy przygotowanie tego dania jest proste, przeczytajcie:
Zapiekanka z Jareckiego
No co, normalna zapiekanka, tyle że bardzo smaczna. Mało roboty, można z resztek, można gościom, można improwizować. Można świeżą, można odgrzewać. Można zmieniać proporcje. Wszystko można. Dwie blachy wsunęliśmy cicho i błyskawicznie.
Sałatka Deli
Prezentujemy superprosty przepis na legendarną sałatkę, którą na każdą imprezę przynosi Deli. Za pierwszym razem sałatka była pyszna. Za drugim gospodarz zabrał miskę i wszystko zeżarł sam. W związku z tym za trzecim Deli przyniosła dwie miski. Potem było jeszcze wiele razy. Wczoraj skorzystałam z prawa pierwszej nocy gospodarza z sałatką i trochę sobie schowałam na potem, bo znów nie zdążyłabym kąsnąć. Sałatka pięknie pachnie. Koty zawsze próbują ukraść kabanosa z miski.
wstęp do empatii
Obiecałam kiedyś o empatii, bo mam przerost i chętnie się podzielę. A w dni takie jak dzisiejszy — poproszę wyłącznik.