Kinga jest sąsiadką z naprzeciwka, z którą jak nawiązałyśmy łączność, to skończyłyśmy o czwartej nad ranem. Wpadła kiedyś na obiad czwartkowy, popatrzyła na nerdy, nerdy popatrzyły na nią, otchłań powiedziała, że jest głodna, więc Kinga zapowiedziała musakę. Twierdzi, że robi to się jakieś dwie godziny i najwięcej jebania jest obieraniem ziemniaków.
Z poniższego przepisu wychodzi 6-8 porcji, więc zrobiła dwa razy dwa razy więcej, 11 osób zjadło i były dokładki. Nie zdążyłam sfocić blachy, ale kurde, co to był za widok. Instrukcje spisałam ze słuchu. Na zdjęciu poniżej widać 1/15 musaki i nogę Barta.
Potrzebne będzie:
- pół kilo mielonego mięsa
- ewentualnie specjalna przyprawa do mielonego mięsa
- raczej wysoka patelnia do smażenia tegoż
- 600 g ziemniaków
- olej lub oliwa (co najmniej pół szklanki)
- trzy cebule (opcjonalnie)
- sześć pomidorów świeżych lub z puszki (opcjonalnie)
- łyżka posiekanej natki pietruszki (opcjonalnie)
- słodka papryka w proszku
- pieprz
- sól na oko
Na sos:
- trzy szklanki mleka
- trzy łyżki mąki (można tę mąkę przypiec do bladobrązowego koloru na suchej patelni, ale niekoniecznie)
- trzy jajka
- sześć łyżek tartego sera żółtego (albo więcej)
Oraz:
- piekarnik
- blacha do pieczenia circa 30×20 cm, raczej wyższa niż niższa
- tarka do starcia sera i pomidorów
- deska do krojenia, nóż
Włączamy piekarnik, żeby się nagrzewał do 200 stopni (180 stopni z termoobiegiem).
W wysokiej patelni zeszkliwujemy pokrojoną cebulkę w oleju. To znaczy ma się zrobić taka więcej przezroczysta, ale jeszcze nie brązowa. Dodajemy mięso, pomidory (jak są świeże, to zetrzeć je na dużej tarce, jak są z puszki, to pokroić drobno) i posiekaną natkę pietruszki. Smażymy, aż mięso ma obleśną szarą barwę (patrz zdjęcia w “Zupa północna”). Pieprzymy i solimy mięsko w międzyczasie. Można też sypnąć specjalnej przyprawy do mięsa mielonego. Mieszać w trakcie.
Kroimy ziemniaki w kostkę sześciościenną (zwykłą, nie bitewną). Blachę smarujemy oliwą (boki też), wysypujemy na nią ziemniaki, na to papryka, pieprz i sól. Wywalamy na to mięcho i trochę mieszamy z ziemniakami. Wkładamy do piekarnika na pół godziny do 40 minut i w tym czasie idziemy zrobić sosik.
Mieszamy mleko, jajko, starty ser żółty i mąkę. I już, więc idziemy obejrzeć sobie jeden odcinek “American Dad” (taki dwudziestominutowy, nie żaden specjal). Im więcej sera, tym będzie bardziej gęste i lepiej się zetnie. Poza tym umówmy się, nie ma czegoś takiego jak za dużo sera.
Sprawdzamy widelcem, czy ziemniaki są miękkie. Jak są, to wyciągamy blachę z piekarnika, stawiamy na jakiejś deseczce, żeby sobie nie zesmażyć blatu. Równomiernie zalewamy sosem i wkładamy z powrotem do piekarnika na circa kwadrans. Ma się ściąć i przyrumienić, ale nie spalić. Jeśli jesteśmy zdania, że to trwa zbyt długo, jest za mało gęste, a już się rumieni, to zmniejszyć temperaturę i jeszcze trochę podpiec, ale czujnie.
No ja przepraszam, ale musaka to jest z bakłażanem, a nie kartoflami… ten przepis to bardziej na luźną wariację na temat shepherd’s pie wygląda <:
Jak zwał tak zwał, dobre było. Jak umiesz zrobić inną, to tylko lepiej – będą dwie dobre rzeczy zamiast jednej.
Owszem musaka grecka jest z bakłażanem, natomiast ja zrobiłam typowo bułgarską wersję. Taką pierwszy raz jadłam u moich teściów w Sofii i bardzo mi zasmakowała :)