Kiedyś była taka beznadziejnie zimna zima, szczękaliśmy sobie z ojcem przez telefon zębami i przedyktował mi morsem poniższy przepis. Z jakiegoś powodu mówił na tę potrawę “zupa o północy”, ale ja ją robię po południu.
Potrzebne będzie:
- kilo mięsa wieprzowego mielonego (pół kilo też może być, albo wołowo-wieprzowe, albo pół na pół wołowe i indycze)
- duża, głęboka patelnia na to mielone
- łopatka do przewalania mięcha lub porów na patelni
- oliwa z oliwek
- minimum trzy duże pory
- sześć kostek rosołowych Knorra (wołowe, kurczacze albo eksperymentalne, byle nie grzybowe, bo to bez sensu)
- garnek co najmniej pięciolitrowy (wszystko ma zmieścić)
- drewniana łyżka do mieszania w garnku
- co najmniej 20 deka serków topionych śmietanowych dowolnych
- 10 deka serków topionych ziołowych dowolnych (ja nie lubię, więc dodaję kolejne śmietanowe zamiast)
- opcjonalnie groszek ptysiowy lub grzanki dozupne
- kuchenka
Pory myjemy, odkrawamy korzonki i zielone liście, które wyrzucamy. Resztę kroimy jak lubimy (np. ja na cienkie plastereczki) i przesmażamy na patelni, która zaraz będzie do mielonego. Do tej zupki lubię pora przesmażonego solidnie, ale np. mój brat woli półsurowego.
Wrzucamy kostki rosołowe do 2-3 l wody w wielkim garnku i robimy bulion. Wwalamy tamże pory i zostawiamy na małym ogniu.
Mięcho zasmażamy na patelni (po porach) z oliwą, aż przestanie być czerwone, a zacznie być szare. Smażąc, rozdrabniamy. Na początku śmierdzi, nie przejmujemy się. Jeśli wydzieli się taka brudna woda, można ją odłowić łyżką i wyrzucić.
Do bulionu z porami w garnku dodajemy mięsko, gotujemy jakieś 15-20 minut (albo jeden odcinek “How I Met Your Mother”) na małym ogniu. Dodajemy serki topione w niedużych kawałkach i mieszamy, aż się ładnie rozpuszczą.
Nalewamy do misek, posypujemy groszkiem albo grzankami (albo nie) i siorbiemy ze smakiem. Zupka jest dobrze najadalna się i starcza czasem na dłużej niż dwa dni, jeśli nikt nie przyjdzie.
Zupa jest tak zajebista, że mógłbym się z nią ochajtać i tak energetyczno-sycąca, że można by ją wlewać do baku zamiast wachy.
To ci dopiero pochwała.
W pracy krążyły legendy o tej zupie. Zostanie poddana ciężkie próbie moich zdolności kulinarnych i obżarstwa.