obcisłe gadki (2)

Q.: Chodzę bokiem, widzisz? Chodzę z shiftem!

Q.: Ostatnio ktoś mnie zapytał, na czym polega nasza praca. Powiedziałem, że cały dzień gramy w quarka po sieci. Dobrze powiedziałem?

Jakby rozkosznego Q.  było mi mało, w drodze do pracy mijam tabliczki.

“Zakazuje się poruszania ludzi i parkowania samochodów”.
“Spółdzielnia spożywców”.

Czujecie to?
– Blabla, bla, fajna impreza, bla, pogoda, bla, nikogo tu nie znam, haha, bla, bla, a gdzie pan pracuje?
– Jestem spożywcą.
– Muszę iść.

Niedawno przez okno autobusu mignął mi pan z pieskiem. Piesek miał na sobie zielone giezło, a pan niósł torbę plastikową z napisem “Człowiek”.

Bardzo mnie też rozczuliła reklama Marcpolu na tramwaju. Hasłem reklamowym jest zamaszyste “Popipczaj swoje”. Nic na to nie poradzę.

Przejechał też tramwaj z napisem “Szyny szlifujemy, ciszę szanujemy”.

wymaz i posiew

Jeśli chorowałeś/aś na gardło w styczniu i w lutym po trzy tygodnie i w połowie marca dostajesz 39 stopni, to nie cieszysz się, że zostały już tylko dwa tygodnie miesiąca, ino wsiadasz na hulajnogę, na liczniku ustawiasz zeszły tydzień albo dwa (mnie cechują spryt i obywatelskie nieposłuszeństwo, więc obyło się bez podróży w czasie), wstajesz rano, nie myjesz zębów, nie jesz, pijesz najwyżej wodę, bierzesz jakieś 40 zeta i pędzisz do laboratorium, żeby zrobić sobie wymaz z gardła.

Laborant: zamknę drzwi, te dźwięki są dziwne.
Pacjent: jakie dźwięki?

Laborant(ka) weźmie patyczek w jedną rękę, a w drugą Twój język w serwetkę. Po chwili charczysz, kwiczysz, smarkasz i łzy ciekną Ci jak grochy po policzkach.

Potem Twoje bakterie zostaną zahodowane i nękane, aż okażą słabość. Kiedy wyniki są gotowe (circa po tygodniu), zanosisz je do internisty razem ze swoim gorącym ciałem, a internista albo wypisuje receptę (jeśli chce zapisać biseptol, mów, że po nim wymiotujesz, krwawisz oczami, masz wysypkę w istotnych rejonach — wymyśl coś, a potem szybko idź do innego lekarza), albo wysyła Cię w trybie pilnym do laryngologa.

Laryngolog obejrzy gardło i kartkę z laboratorium, popyta o to i owo, po czym powie, że ostatnio dostawałeś/aś antybiotyki, na które Twoja baktera jest oporna, ale za to znakomicie Cię osłabiły. Zapisze coś, co wreszcie zadziała, zaprosi na kontrolę po tygodniu i obieca, że Cię wyleczy (niepokojące — może oznaczać pół roku łykania penicyliny). Każe płukać gardło roztworem soli (albo sody albo wody utlenionej — chyba kogoś pojebało). Rozwieje złudzenie, że ssanie ma sens (mowa o różnych tabletkach na gardło) inny niż dla smaku.

Swoją drogą tytuł brzmi jak tytuł motywacyjnej piosenki żniwnej, ne?

Do poczytania: Kronika działalności klubu Prasy i Książki “RUCH” w Napolu (fragmenty)

narządy w czasie stosunku

Jest taki zajebisty plan, żeby sprzedaż i posiadanie pornografii było karane, bo od niej młodzież robi się agresywna. Poważnie, więzieniem, żadne tam grzywny i grożenia palcem. A definicję pornografii niedługo ustali plenum.

Pamiętam jeszcze, jak dawno temu wynajmowaliśmy mieszkanie w pięciu chłopa i jeden przyniósł z pracy informację, że nie będzie już pornografii. O rany, jaka rozpacz była. Zostały tylko dwa dni, więc rzuciliśmy się na kioski celem zaopatrzenia w narządy w czasie stosunku. W weekend zrobiliśmy stypę, a potem tydzień żałoby (odbywanej głównie w podgrupach na meblach domowych).

Kołorker wczoraj powiedział, że ktośtam mądry albo uczony kiedyś powiedział, że historia powraca po latach jako farsa. Za mojego krótkiego życia w polityce już wszystko było co najmniej dwa razy i, szczerze mówiąc, za drugim razem już tylko smells funny. Teraz zostało mi czekać na bojówki, które przewiskają nam chatę, znajdą całą tę obrzydliwą pornografię, którą zbieram z niesłabnącym zamiłowaniem, i pozbawią nas łazienkowej lektury. A potem wsadzą nas do ciupy, gdzie nauczymy się paru zupełnie nowych sztuczek pissing fisting i rozmazing.

R.: chuj czasopisma, ale co, będą od ISPów logi brać, żeby analizować, jakie strony oglądam? To? To mi taki popap wyskoczył, ja sobie panie władzo muzykę klikałem a tu nagle, no wstrętne po prostu
N.: ciekawe, gdzie znajdą gościa, który będzie umiał i analizować logi, i chciał robić coś takiego

Znaczy, przyznam, że trochę rozumiem. Taki polityk jeden z drugim obejrzą sobie przypadkiem czasopismo pełne zadowolonych, gołych, cycatych laseczek w otoczeniu wielkich pałek, potem łypną na swoje żony i w swoje portki, to nie dziwne, że dostają ataku agresji i chcą przed tym uchronić rzesze rodaków. A ja znów należę do mniejszości, tym razem takiej, którą narządy w czasie stosunku przyjemnie rozluźniają. Bardzo to nieobywatelskie.

raz piesek wpadł do kuchni

Haniuta napisała o piosence. No więc mi też ojciec śpiewał ją często i na dobranoc. I co? I jestem teraz bardzo porządnym człowiekiem! Tak jak tatuś!

Śpiewał też inne piosenki.

Na gałęzi usiadł szpak
Szpak to bardzo piękny ptak
Nie wyliczył paraboli
I na ziemię się sp–

Ref.:  Szaba daba da } 4x

Trochę zwrotek było. A jak już cały Kaczmarski, Gintrowski i Kleyff był odśpiewany, a dzieciarnia odpytana z rozumienia treści (no więc o czym jest “Sen carycy Katarzyny II”? o silnej kobiecie, dobrze, ale o czym jeszcze? tak, o władzy, ale o czym tak naprawdę? hm? jest to piosenka o kutasie! i wtedy wchodzi moja macocha i mówi, Stefan, oni nie mają nawet 10 lat), no więc potem przyszły jeszcze takie numery:

Długim biczem rzemiennym w grube supły wiązanym
Sprawiam sobie niezmiennie straszne cięgi co rano

Znacie? Tekst się ani trochę nie zestarzał i tym wszystkim niewydarzonym tekściarzom robiącym w polskim popie należałoby go karnie puszczać osiem razy dziennie z użyciem sprzętu firmy Rectaltronics.

A ten kawałek dla odmiany koniecznie zalotnym jęczącym falsecikiem:

Sama nie wiem, na co mam dzisiaj smak
Sama nie wiem, czego mi dzisiaj brak
Czy powiedziec nie, czy powiedzieć tak

Mistrzostwo świata. Żałujcie państwo, że tego nie słyszycie.

Muzyka z tekstem jest bardzo ważna dla prawidłowego rozwoju osobowości młodego człowieka. A z tej współczesnej owsianki tylko Łona pisze coś porządnego (R. puścił mi go w ucho, niech jego harem ominą rozstępy). I jak tu się dziwić, że mamy ujemny przyrost naturalny? Ludzie nie chcą swoich młodych wypuszczać na świat, w którym jest za mało piosenek z tekstem, proste.

Ogłaszam alarm wokół fala uderzeniowa

wpisójcie miasta, kture popierajom

Alex mnie w coś wpierdolił. Chyba chodzi o to, że mam napisać pięć jakichś fascynujących rzeczy o sobie, a potem wpierdolić kolejne pięć osób. Nie do końca kumam. (S. mówi, że teraz nie mówi się, że się nie kuma, tylko że się nie kąsa fabułki). No to napiszę o tym, o czym nie planuję blogować, więc ten raz musi Wam starczyć. Naści:

1. niekoniecznie wiesz, kim jestem, i niekoniecznie musi Cię to obchodzić (ale za to dowiesz się o mnie więcej, niż masz ochotę, a ja o Tobie nie)
2. mam sierściuchy (i jeden właśnie usiłuje się powiesić na szelkach mojej lepszej połowy, próbując zachęcić je do wyuzdanego seksu)
3. szalenie podobają mi się stare blizny (raczej nie te robione specjalnie i bez sensu, tylko powypadkowe, przypadkowe i ew. pooperacyjne)
4. mam za sobą (w znakomitej większości miłe sercu i dupie) związki z osobami więcej niż jednej płci, narodowości i orientacji seksualnej
5. moje drugie imię (tzw. chrzestne) zostało wybrane własnoręcznie przeze mnie pod kątem wstępu do Akademii Pana Kleksa
7. in just seven days i can make you a man

Zabawopsujnie wytypuję typa, który z pewnością serdecznie tę zabawę oleje: radkowiecki (haniuta, yaal i mmazur popsuli mi szyki, nie olewając w trakcie mojego pisania, pozostali nawet wcześniej, a piątego nie wymyślę).

gender bender

Zrobiło się cieplej, a z nieba pada całkiem ładne białe gówno.

Bardzo lubię posłuchać czasem muzyki niewyszukanej. Po prostu prosta muzyczka to prosta przyjemność. Folczyk, popik, motywacyjna muzyka żniwna itp. Ba, teksty niektórych piosenek disco polo warte są poświęcenia (np. wspomniane przy innej okazji “czy dobrze robię tobie”). Dużą przyjemność sprawia mi oglądanie boysbandów i girlsbandów (dziesiątki tysięcy dolarów wydanych po to, żeby pięciu nieletnich, pryszczatych, wijących się metroseksualnie patafianów spodobało mi się na tyle, żeby kupić ich płytkę. Genialne w swojej prostocie!).

Seriej — wolę porządnie zrobiony, mało ambitny popowy kawałek niż niektóre pretensjonalne i odęte produkcje wyższych lotów. A jak jeszcze przykumam przymrużenie oka, zabawę formą i ew. kocie ruchy, to już zupełnie mró.

Najbardziej jednak lubię, a zdarza się to oczywiście najrzadziej, kiedy ktoś mnie przyjemnie zaskoczy. I tak oto zimową porą bułgarski wokalista Azis uprawiający czalgę zaskoczył mnie rozkosznie i całkowicie, spodobał mi się szczerze i bardzo oraz skradł moje serce na długo.

Dobra, nie będę świnia — dotychczasowe doświadczenia wykazały, że jeśli jesteś białym heteroseksualnym anglosa^W facetem, najprawdopodobniej nie wytrzymasz tego widoku. Mnie kręci Tim Curry śpiewający “I Can Make You A Man”, so you have been warned.