Mniej ofensywna nazwa tej potrawy to “wołowina po seczuańsku”. Zadanie dla energicznego kucharza. Krojenie zajęło circa kwadrans, a smażenie pięć minut. Wykonał Zły Major Witek, który lubi potrawy na szybko. Mówi on także, że ambitna osoba może do marynaty dodać pięćdziesiątkę wódki. Oddaję łopatkę Złemu Majoru:
Na dwie porcje z dokładką potrzebne będzie:
- 30 dag wołowiny*
- dwie nieduże cebule
- dwie średniej wielkości marchewki
- jedna-dwie łyżki ciemnego sosu sojowego
- jedna-dwie łyżeczki mąki
- kostka rosołowa kurza w ćwierci szklanki wrzątku
- puszka orzeszków ziemnych niesolonych (od biedy solone się nadadzą, jeśli je dokładnie opłukać)
- pół łyżeczki ostrej papryki w proszku
- dwie łyżki oliwy albo oleju roślinnego (np. słonecznikowego)
- torba albo dwie ryżu (może być biały, dziki, mieszany, dowolny)
- niemetalowa miska do marynowania mięsa
- garnek do zrobienia ryżu
- wok
- drewniana albo inna mocna łopatka do energicznego obracania w woku
- kuchenka, a konkretnie najporządniejszy palnik na niej
- deska i ostry nóż (tępym można się zajebać przy krojeniu wołowiny, to twarde mięcho jest)
- sitko/durszlak do odcedzenia ryżu
Ponieważ w części zasadniczej wszystko będzie się odbywać błyskawicznie, ingrediencje należy przygotować przed smażeniem.
Mięso pokroić na małe kawałeczki (wielkości ostatniej kostki palca; mogą być większe, jeśli będą bardzo cienkie). Przyrządzić marynatę: w niemetalowej misce wymieszać sos sojowy, mąkę, paprykę w proszku, w razie potrzeby rozcieńczyć wodą – ma być tego na tyle dużo, żeby dało się obtaplać całe mięso, i ma być na tyle gęste, żeby nie spływało, ale nadal było ciekłe. Po obtaplaniu przykryć i wstawić do lodówki na 20 minut. (Wersja dla ambitnych: mięso przygotować poprzedniego dnia i przetrzymać w lodówce przez noc).
Tu jest dobry moment, żeby sobie wstawić ryż i ugotować zgodnie z przepisem na opakowaniu.
Cebulę pokroić w kliny (na sześć części wzdłuż), marchew w słupki (wielkości długiej zapałki). Rozrobić kostkę rosołową w 1/4 szklanki gorącej wody. Otworzyć puszkę z orzeszkami. Odcedzić ugotowany ryż.
Rozgrzać na woku dwie łyżki oleju. Smażyć mięso na dużym ogniu, cały czas mieszając (stil-flaj!), bo będzie przywierać. Powinno się zesmażyć w dwie-trzy minuty. Dać mu jeszcze z minutę, wrzucić cebulę i marchew. Smażyć, aż cebula się zeszkli. Wiosłować łopatką! Dolać bulion, doprowadzić do wrzenia. Dosypać orzeszki i smażyć, aż trochę odparuje i wszystko nabierze gęstej konsystencji.
Wywalić ryżu na talerz lub do miski, na ryż wywalić już nieznośnie aromatyczne dzieło z woka. Smacznego!
* Wchodzimy do sklepu z mięsem i nie mówimy “$potrzebna_ilość wołowiny na stil flaj”, bo pani nie zrozumie. Mówimy “$potrzebna_ilość pręgi wołowej” (jeśli chce nam się pierdolić z odkrawaniem śmiecia od mięska) albo “$potrzebna_ilość $mięsa_wołowego_innego_niż_pręga_oraz_bez_kości” (jeśli chcemy po prostu pokroić wołowinę i mieć gotową).