Kolega z wyższych sfer kiedyś zwrócił mi uwagę, że frajdejs to taki makdonald dla japiszonów. Tak czy inaczej to nasza namaszczona nerdowa knajpa, co wzięło się stąd, że gdy ktoś z naszych wyemigrował za lepiej płatną pracą w IT albo za lepszą jednostką uniwersytecką, to jak przyjeżdżał ucałować ziemię ojczystą, proces upodlenia tradycyjnie zaczynaliśmy we frajdejsie. Niekoniecznie kiedyś się o tym wypisało, odsyłam doń po listę drinków.
Zamówić można przez roomservice.pl. Moje ulubione:
- przystawka Fried Mozzarella (20 zł) — smażone cztery kawałki mozzarelli w ziołowej panierce. Defaultowo podają sosem marinara, ale wolę z miodowo-musztardowym
- przystawka Loaded Potato Skins (21 zł) — cztery pieczone skórki ziemniaków załadowane serem żółtym i skwarkami, podawane ze śmietaną posypaną szczypiorem. Jak żre więcej niż dwie osoby, lepiej wziąć 10 sztuk za 39 zł
- przystawka Sesame Jack Chicken Strip (29 zł) — pokręcone kawałki kurczaka usmażone w panierce, posypane sezamem, podawane na wiórach z sałaty i czerwonej kapusty z miseczką sosu z dżeka danielsa. Pyszności, bo ten sos taki trochę słodkawy świetnie robi
- przystawka grzyby w panierce (nie ma w dostawie, nie pamiętam, ile kosztuje), nie pamiętam, z jakim sosem podają oryginalnie, ale także należy go wymienić na miodowo-musztardowy
- quesadile (25-31 zł) z różnym nadzieniem są niezłe
- Jack Daniel’s® Burger (35 zł) — w bułce burger (poproszę zwęgloniutki) grillowany z sosem Jack Daniel’s®, boczek, ser, czerwona cebula, ogór, do tego miseczka sosu z dżeka. Solidny kawał szamy, zawsze się upapram po łokcie, a potem buczę z przeżarcia
- dodatek pieczony ziemniak (8 zł) — jeden duży albo dwa małe, pieczone ze skórką, w środku mają śmietanę, masło, ser żółty, skwareczki i szczypior. Jak nie jestem bardzo głodna, biorę go solo, gdyż jest to najlepszy pieczony ziemniak w Warszawie
- zupka cebulowa przychodzi w dwóch rozmiarach i też nie mają w dostawie, ale nie dziwne, bo na miseczce zapiekają duży kawał sera
- Fettuccine Alfredo (21 zł) — makaron w śmietanowo-parmezanowym sosie z kawałkami pomidora, poproszę bez pietruszki, do tego kawałek bruschetty, która przyda się do wylizania sosu
- a na deser, jeśli kiedykolwiek zostaje na niego miejsce, czekoladowy żółw (nie ma w dostawie, nie pamiętam, ile kosztuje) — trzy kawałki ciasta czekoladowego z sosami czekoladowym i toffi oraz gałką lodów waniliowych. Poproszę na ciepło i niech pan da do tego dwie łyżeczki, bo będę potrzebować pomocy
- do tego proszę abonament na Elektryczną Lemoniadę.
Kiedyś mieli tam fajne śniadania do godz. 12, ale teraz to o tej porze śpię, a nie szwendam się po mieście. Jest wifi.