Mam o tym trochę notek (m.in. Dziesięć wagoników i Nerdowy poradnik sercowy), więc nie będę się powtarzać. Zrekapitulujmy rzeczy, które warto wiedzieć, a być może nie są oczywiste.
A, najpierw o randkowaniu — tak, tego też nikt nie umie. Ale jest taka umowa, że wszyscy znamy się na randkach, tylko że na cudzych. Zatem jeśli masz wątpliwości, pytaj innych — będą doskonale wiedzieć, co robić, czego nie, jak się ubrać, czego nie mówić i co udawać. Pamiętaj, że jeśli ktoś Ciebie pyta o randkowanie, także masz wylać wiaderko dobrych rad. Umowa społeczna, nie wyłamuj się.
Na randkach chodzi oczywiście o to, żeby dobrze się bawić i możliwie najprzyjemniej spędzić ze sobą czas. Można zastanowić się nad tym przez moment. Jeśli wiesz, jak dobrze się czuć sam/a ze sobą, to z innymi też będzie łatwiej. Lepiej się czujesz w spokojnym otoczeniu? Nie umawiaj się w tłumnej knajpie, tylko na spacer do parku. Lubisz aktywność fizyczną i niespodziewajki? Spotkajcie się na rowerze, pojedziecie gdzieś bez planu, albo idźcie powdrapywać się na ściankę. Czujesz, że randka zupełnie nie szła, pech doskwierał i wszyscy uczestnicy są trochę spięci? Rozładuj napięcie, pogadajcie — może ktoś się niepotrzebnie stresuje i da się to rozwiać.
Nie ma większego sensu udawać zainteresowania sprawami, którymi ekscytuje się nasza randka. Nie polubi nas od tego bardziej, a niedługo nadejdzie rozczarowanie lub nuda. Lepiej poszukać wspólnej płaszczyzny w innych tematach, a jeśli naprawdę żadnych nie znajdziecie, to spotkanie spełniło swoją funkcję z wynikiem odsiewnym.
Korci Cię, żeby sprawdzić, jak potencjalny partner się zachowa, gdy podłożysz minę? Jest to doskonały test kompatybilności, który właśnie oblewasz. Płaszczyk, butki, kapelusz i w drogę — manipulacje doprowadzą wyłącznie do obustronnych rozczarowań.
Jeśli osoba wzbudza w Tobie brak chęci na szczerość i czujesz się niekomfortowo z koncepcją pogłębiania bliskości (emocjonalnej i/lub fizycznej), to może znaczyć, że randka właśnie dobiega końca. Podziękuj ładnie za mile spędzony czas i nie obiecuj, że spotkacie się znowu (w każdym razie nie na randce).
Historie o tym, że circa po dwóch latach związku zdarza się kryzys, są z grubsza prawdziwe. Mniej więcej wtedy opada hormon odpowiedzialny za zaczadzenie oszałamiającym zapachem partnera i albo okazuje się, że macie ze sobą więź także na innych poziomach, albo nie.
Rozstania po związku są nieprzyjemne i nikt ich nie lubi, ani porzucający, ani porzucany. Znowu — warto rozmawiać. Jeśli porzucasz, przemyśl wcześniej, co chcesz powiedzieć. Nie pognębiaj porzucanego bardziej, niż sytuacja wymusza. Mów szczerze, ale bez bezmyślnego okrucieństwa (do tego warto wiedzieć wcześniej, co się chce przekazać). Chcesz dalszego kontaktu? Jesteś w stanie cierpliwie na to poczekać? Nie chcesz więcej mieć nic wspólnego?
Jeśli to Ciebie porzucają, zaciśnij zęby, podnieś brodę i nie dopierdalaj porzucającym. Albo jest im podobnie źle jak Tobie (coś było, ale nie wyszło, nie ma sensu tego ciągnąć, lepiej pójść szukać innego szczęścia) i wtedy nie ma sensu kopać tylko dlatego, że boli. Albo mają to w dupie i nie ma co dawać im satysfakcji, że och, ależ była histeria, aż żal było patrzeć. Jak najbardziej można rozmawiać o tym, co zaszło, ale czasem trzeba z tym poczekać, aż emocje opadną. Czasem nie wiadomo do końca życia, a czasem człowiek dowie się czegoś nowego.
W zasadzie możesz się odprężyć
Jest mnóstwo sposobów, na jakie można być z kimś w związku. Więcej niż jeden. Oczekuj niespodzianek.
Jeśli dostajesz to, czego potrzebujesz i jest Ci dobrze, jeśli dbasz o dobrostan drugiej osoby i dostajesz pozytywne informacje zwrotne — to prawdopodobnie wszystko jest w porządku. Nie przekombinowuj. Jeśli ktoś Cię lubi, to ma prawo do tej preferencji niezależnie od Twojego zdumienia tym faktem.
Powtarzaj za mną, zwłaszcza przed spotkaniami z nowymi osobami: Nie chcę koniecznie się spodobać. Jestem, kim jestem (nawet jeśli jeszcze do końca nie wiem kim). Będę z kimś, z kim jest mi dobrze, rozumiemy się, akceptujemy, rozwijamy, zmieniamy i dobrze bawimy razem. Z kimś, dla kogo radością jest starać się być najlepszą osobą, z kim można wzajemnie się wspierać i czuć bezpiecznie. Nie z kimś, dla kogo trzeba zostać kimś innym, nie z kimś, kto budzi mój dyskomfort albo mnie nieuleczalnie drażni. Ktoś mnie nie chce? Ktoś nie czuje się ze mną dobrze? Nie jesteśmy dla siebie dobrą konfiguracją romantyczną (czasem: nie tutaj, nie teraz), trudno.
Najlepsze związki heteroseksualne, jakie znam, są między ludźmi o wspólnym bagażu kulturowym (w dzieciństwie czytali tę samą książkę i bawią ich podobne rzeczy) oraz możliwie odmiennym materiale genetycznym (on ma zadarty nos, a ona garbaty, ona taka krągła, on taki prostokątny). To pewnie jakiś atawizm.
Plotkowanie z przyjaciółmi po rozstaniu jest normalne i ma funkcję oczyszczającą. Kiedy emocje opadną, mów o swoich byłych dobre rzeczy, chyba że trzeba kogoś ostrzec przed osobą przemocową. Można zastrzec, że tak Było i nie wiesz, jak jest Teraz, bo mogło się zmienić. Nigdy swoich byłych nie wyśmiewaj. Za to spokojnie można mówić o:
- faktach — tych, do których nie trzeba przymiotników i określeń wartościujących: “jadł(a) codziennie dwie cebule”
- swoich uczuciach — z podkreśleniem, że o nich mowa: “było mi z kimś źle”, “ciągle jest mi przykro”, “przeszkadzał mi ten smród niemożebny” itp.
W ogóle jeśli okazujesz szacunek osobom obgadywanym, dobrze na tym wyjdziesz, a słuchacze docenią.
Jeśli byłe osoby mówią o Tobie źle, to świadczy o nich. Ty i tak nikogo nie przekonasz do siebie inaczej, niż tym, co i jak będziesz robić. Jednak jeśli wszystkie byłe osoby mówią podobne rzeczy i są one niepokojące, to znaczy, że trzeba się nad sobą zastanowić.
Z mojego doświadczenia
Warto rozmawiać — sprawdzać, czy się z kimś czujesz dobrze. Jeśli nie, to być może jest to Zły Związek albo Nie Ta Osoba, albo Ty nie jesteś Tą Osobą dla kogoś. Zdarza się, warto próbować dalej gdzie indziej.
Dobrze jest wiedzieć, czego się chce, i wiedzieć, że to się może zmieniać z relacji na relację, a nawet w trakcie trwania jednej.
Jeśli z kimś jesteś albo właśnie macie fazę rozwojową, to proponuję trochę podpowiadać, a trochę podpytywać, jak to ma wyglądać. Nikt nie rodzi się z umiejętnością konstruowania związku z Tobą (i vice versa). Taka komunikacja przyda się zresztą w późniejszym życiu.
Nawet nie próbuj być z kimś, kogo masz ochotę gruntownie zmienić albo często poprawiać. Szkoda czasu — lepiej zainwestować go w znalezienie kogoś, przy kim budzi się i rozkwita Twoja dobra grządka.
Przywiązuj wagę do komunikatów pozytywnych, a do negatywnych jak najmniejszą. Wyciągaj wniosek i nie taplaj się w złych emocjach. Osoba, z którą jesteś, z założenia jest życzliwa — albo z nią nie jesteś.
Przydatne frazy:
No to niefajnie, że tak mówi, pewnie ma żal.
Szkoda, że ze mną nie może o tym pogadać i opowiada takie rzeczy na mój temat. Trudno. [Przy okazji ciekawe pytanie: dlaczego nie może?]
Aha, dobrze wiedzieć [bo słyszymy fascynującą informację na swój temat z drugiej ręki. Można trochę pokiwać głową z niedowierzaniem].
Trochę się spinał[e|a]m przed tą randką, nie bardzo wiem czemu, ale nie mieliśmy szczęścia z tym kelnerem. Wolisz pójść gdzieś indziej? Gdzie? No judgement, serio, gdzie wolał(a)byś być teraz? Ja w domu, pod łóżkiem, zaśmiewając się do kubełka lodów z tego, jak totalnie się wygłupił[a|e]m. Chodźmy na lody.
Na mnie czas. Dziękuję za miłe spotkanie. [Kiedy następny raz?] Było przyjemnie i chciał(a)bym, żeby tak zostało. [Zadzwonisz? Czy ja mam zadzwonić?] Nie [trzeba wymierzyć czynności, żeby tutaj już tylko uśmiechnąć się i oddalić]
Sprawia mi ogromną przyjemność, kiedy przynosisz mi batonik, czuję się wtedy zadbany/a i zaopiekowany/a.
Czuję się niezręcznie, kiedy mówisz ludziom coś o mnie w trzeciej osobie, kiedy stoję obok. Daj mi się wypowiedzieć w takich sytuacjach. [Dodatkowe punkty za komunikowanie bez robienia z igły wideł i podpowiedź satysfakcjonującego Cię rozwiązania.]
- Przyglądaj się, co druga osoba robi z takim komunikatem — stara się czy nie? Powtarza chwalone zachowania i pracuje nad tymi wątpliwymi? A Ty jak? Rozmawiacie o tym i poznajecie się lepiej w tych rozmowach?
- Jeśli wynik powyższego punktu jest w ogólności negatywny, to nie wróżę świetlanej przyszłości. Jeśli w ogólności pozytywny, tak trzymać.
—
No, to tyle. Miłego bycia dorosłym, miłego bycia sobą (bo niby kim innym mielibyśmy być) i dobrej zabawy aż do śmierci. Jeśli masz pytania, uzupełnienia albo lepsze podpowiedzi, zapraszam do komentarzy pod notkami.
Przeczytałam hurtem, mam jeden wniosek. Jesteś dorosła – jak Ci z tym? :)
PS 1 Dam dziecku do przeczytania. Istnieje szansa, że przez 20 lat nie dopracowałam któregoś punktu. Dzięki temu zostaniesz matką honoris causa.
PS 2 Rzeźbię pierogi (np. z soczewicą), sernik, bywa, że kupuję wino i nie muszę wypić go sama. Plus dużo kotów. Herzlich willkomen.
@moje-waterloo
moi niewiele lat starsi kierownicy traktują mnie jak syna, tj. czasem tłumaczą z troską, o co chodzi w życiu. rozważałam, czy oburzać, ale postanowiłam zachowywać kamienną twarz (a nuż powiedzą coś ciekawego). wciąż się nie zorientowali. ale szczerze mówiąc, sama nigdy nie poczułam różnicy — brakuje jakiegoś rytuału przejścia, bo jednak ten dowód osobisty kompletnie nie robi roboty.
ad PS1 wypinam pierś z dumą! oraz ewentualne łono dla wszelkiej żmii! bardzo jestem ciekawa, co powie.
ad PS obscenicznie uwielbiam pieróg i dyskretną ofertę mam chęć zwindykować natychmiast, niestety do końca stycznia jestem uwięziona projektem wydawniczym. rain check?
Zamyśliłam się nad rytuałem przejścia. Idę kogoś zapytać, czy jestem dorosła. Złożę sprawozdanie.
PS 1 Trzymaj się za łono – to kosztowne jest.
PS 2 Ba!
Jest też kryzys około szóstego do ósmego roku związku. Ewolucyjne mambo-dżambo mówi, że to dlatego, że potomstwo, dla którego związek zaistniał, właśnie wtedy przechodzi z etapu “niesamodzielny brzdąc” do “może pójść ze starszymi zbierać korzonki i łapać jaszczurki”. Nie wiem, czy to koniecznie prawda, ale własna anecdata jest z tym zaskakująco zgodna.
@superbarman
czyli jak się ma potomstwo, to spróbować strzelić kolejne na podtrzymanie? (a co, jeśli się nie ma?)
Łapanie jaszczurek i samodzielność 6-8 letnich brzdąców, muj borze. Jak mówi stare klingońskie przysłowie, przeciętna rodzina (as: rodzice i potomstwo) przeżywa tylko dwa prawdziwe wstrząsy – pierwszy, kiedy dzieci dowiadują się, że rodzice TO robią, no i drugi, kiedy rodzice dowiadują się, że dzieci TO robią… reszta jest opcjonalna i mniej więcej zależna/wynikająca z powyższego.
Na związkach, randkach czy innych takich nie znam się zupełnie (a nawet jak coś pamiętałem, to dawno zapomniałem), więc zawsze czytam o tym z niezdrową fascynacją, dziękować.