Dziś po raz pierwszy od miesięcy nie wzięłam melatoniny przed snem. Mam zapalenie gardła i jak już sobie przypomniałam, że proszki, to już nie miałam siły wyczołgiwać się z legowiska i grzebać w szufladzie. Zasnęłam szybko, ale obudziłam się po 1,5h snu. Był jak rzadko wyraźny, dokładny i bardzo spójny. Pamiętam nawet abażury i pierdolety na regałach. Tak, wiem, opowiadanie snów. Bear with me.
Poszliśmy w tym śnie odwiedzić jego znajomych. Sympatyczna para w trzypokojowym mieszkaniu jakby na Ursynowie, z tą charakterystyczną klepką w kwadraty. Ona szczupła, z mysimi włosami w ciasnym, niestarannym koku na czubku głowy, on ciemnowłosy, kędzierzawy, wesoły, choć niewylewny. Starsi od nas, sympatyczni, skądś odlegle znajomi.
Pożartowaliśmy o robieniu dużych imprez na takim metrażu, gospodyni rozczulała się serdecznie nad moim towarzyszem, radośnie stęskniona. Pamiętałam skądś głos gospodarza. Okazało się, że to on pamięta mnie doskonale sprzed wielu lat, z wakacji w Krzyżorach czy gdzieś, na których byłam z babcią (inny sen; domki letniskowe w lesie. Tak, moje sny mają bogate życie wewnętrzne).
Nie kryli radości, widząc go z dziewczyną, ale nie mówili nic na ten temat. Zdjęliśmy buty i wylegiwaliśmy się na kanapie, parami dyskretnie objęci. Mój towarzysz wyglądał na swobodnego, ale zauważyłam, że się spiął. Włożył dłonie pod głowę, przeciągnął się, patrząc w sufit.
– Chciałem powiedzieć wam coś o sobie. O nas.
Zamilkł, szukając słów, które być może ułożył wcześniej, ale nagle nie znalazł w nich komfortu. Spojrzał na mnie –
– Pomożesz?
Pomogę. Nie wiem skąd, ale wiem, o co chodzi i wiem, co powiedzieć. Wiem, na co liczy, ale też na co jest gotów.
– On chciałby wam powiedzieć, że… jesteśmy ze sobą. Jesteśmy ze sobą? – Usłyszałam zdziwienie we własnym głosie, bo nie myślałam w ten sposób o tym. Wszyscy się uśmiechnęli, rozbawieni.
– Ale nie jesteśmy tylko ze sobą. – Wiem, że bardzo chce się z nimi podzielić zdjęciami cudownej dziewczyny, od których i ja się rozświetlam. – Nie jesteśmy w takim związku… Jesteśmy w, jak by to powiedzieć, w bardziej złożonej konstrukcji.
Gospodarz więcej nie potrzebował. Pociemniały mu oczy, podniósł się i coś burknął, odwrócił. Mój towarzysz szepnął
– Będziemy się zbierać.
Gospodarz poszedł do innego pokoju i zgasił światło. Usłyszeliśmy, że się kładzie. Gospodyni spuściła wzrok, bez grymasu. Pomogła mi szukać skarpetek, odprowadzając nas do przedpokoju.
Nie wiedziałam, czy odrzucił to, z czym przyszliśmy, bo to jedna z rzeczy, których nigdy nie zrobił, a chciał, czy stoi to w sprzeczności z czymś, w co wierzy, czy po prostu jest w ten sposób gwałtowny, gdy trafia w coś, czego się nie spodziewa. Trzeba poczekać.
Gospodyni była smutna, ale nadal patrzyła na mojego towarzysza z czułością. On wlepił wzrok w podłogę. Uwzględniał taką możliwość, choć liczył na co innego. Nie był zły ani roczarowany, tylko trochę smutny.
– Darzyć uczuciem więcej niż jedną osobę naraz – spróbowałam – tak jak się, nie wiem, kocha rodziców – ugryzłam się w język, nagle przypomniałam sobie mgliście historię z tamtych wakacji, kiedy opowiedziała mi, że
– Mój ojciec był agresywnym pijakiem – wybuchła gwałtowniej, niż się spodziewaliśmy.
– Przepraszam. Już pamiętam, opowiadałaś kiedyś. To zły przykład… Chciałam jakoś powiedzieć, że to, co mamy, jest dobre. Jesteśmy szczęśliwi. Wszyscy jesteśmy szczęśliwi. To są dobre uczucia. Dbamy o siebie. Nie zapraszamy do wzięcia udziału, tylko chcieliśmy podzielić się z wami…
Popatrzyła na nas w ciszy, wzrokiem kobiety, która nie rozumie, ale zrozumie. Uściskała na do widzenia.
Mocne.
Aż łzy wyciska.
@Badziew
prawdziwy sen, bez redakcji.
dostałam dużo odzewu prywatnymi kanałami, dziękuję za Twój tutaj.
Przeczytałam w RSS-ach parę dni temu i zostało mi w głowie. I tak wierci. Dzięki za ren wpis.