Nie lubię Bożego Narodzenia, nic na to nie poradzę.
Uwielbiam dawać prezenty, ale jak myślę, że trzeba po nie przebijać się przez stada ochujałych ludzi w centrum handlowym, to mi odchodzi. Dobrze, że można trochę znaleźć przez Internet. Dla porządku dodam, że dostawać też lubię, ale na szczęście nie muszę podlegać szantażowi św. Mikołaja pt. “czy byłeś grzeczny”, bo z bezpretensjonalnym wdziękiem przyjmuję gifty przez rok cały.
Kumpela straciła dziecko w szóstym miesiącu ciąży (w szpitalu kazali jej przyjść za trzy dni, rozumiecie, właśnie się dowiedziała, ma sobie pochodzić z martwym płodem w brzuchu i niech pani nie histeryzuje).
Moja zajebistość jest przerażająco wielka. Gdyż ludzie mnie kochają. Każdy posiadacz rozdętego ego może coś takiego powiedzieć, ale ja mam dowód rzeczowy.
Jestem skóra zdjęta z ojca, a i z wiekiem coraz bardziej go przypominam, bo siwieję i broda mi rośnie. Takie sobie rozmówki na zakupach, nie wiem, kto co mówił: