Jak zdać SiUZ, pieszczotliwie zwany śluzem, u prof. B.B. na semestrze 6? To zależy.
Zajęcia są okay, chociaż w materiałach mnóstwo błędów/nieścisłości (o najciekawszym, choć zupełnie niemiarodajnym dla całego kursu kawałku było wcześniej), na szczęście można sobie pomóc zbiorem zadań, gdzie prawie wszystko jest jak krowie na rowie. Jeśli ktoś jest ambitny, niech se kupi książkę profesora, w której wszystko jest wyłożone prosto, czytelnie, zrozumiale i z obrazkami. Jeśli ktoś nie jest, niech robi zadania (zwłaszcza niech się przyłoży w module trzecim) i męczy prowadzącego, aż uzna, że skumał przynajmniej z grubsza.
Egzamin to coś z zupełnie innej beczki. Jeśli odróżniasz trójfazówkę od jednofazówki, to zasadniczo masz zdane bardzo dobrze. Jeśli umiesz dobrać parę ochronników, parę wyłączników (i jakoś uzasadnić wybór) i parę UPS-ów na podstawie zadanych warunków i kart katalogowych, to też masz zdane całkiem nieźle (warto na laborce zasmarować kartkę wzorami, obliczeniami i fragmentami rysunków). Jeśli nic nie umiesz, to przy odrobinie szczęścia… Albo nie, pomęcz się trochę. Warto wyglądać przytomnie na wykładzie i uważnie słuchać na laborce/egzaminie. Przyda się wzór na prąd znamionowy i znajomość stref ochronników.