Przy okazji notki o istnieniu kobiet wyszło na jaw, że w temacie prania kobiety istnieją bardziej niż inni ludzie. Powodem tego stanu rzeczy może być to, że ktoś kobietom zrobił pranie nieumiejętnie i od tego czasu mają uraz, więc trzymają temat żelazną ręką. Nie wiem, ale to bez sensu — każdy może umieć prać i się nie bać.
Statystyki są mianowicie takie, że ze wszystkich czynności domowych ta jest bardzo znacząco najczęściej wykonywana właśnie przez kobiety. Robienie prania jest w ogóle potrzegane jak jakaś magia, którą człowiek oswaja przez pół życia. Z radością zaoszczędzę Wam męczarni.
Poniżej dowiesz się wszystkiego, co uważam o praniu — wystarczy, żeby mieć z tym święty spokój, mało roboty oraz żeby można było na Tobie polegać w tej kwestii. Najpierw omówimy przyrządy, potem tajemnicze oznaczenia pralnicze, preparaty do prania i kilka sztuczek. Na końcu executive summary w sześciu punktach.
Porozmawiamy tylko o praniu, bo nie prasuję i nie znam się na suszarkach. Pranie rozwieszam na wieszakach, lekko otrząsnąwszy, a kiedy wyschnie, przewieszam do szafy.
Sprzęt i programy
Do zrobienia prania potrzebna jest pralka i brudne szmaty. Pralki bywają różne i nie od rzeczy jest przejrzeć przynajmniej tę ogólną instrukcję obsługi (jak ktoś lubi, to może też przeczytać tę bardziej dokładną; ja lubię). Będzie w niej napisane, co oznaczają te różne symbole i nazwy przy przyciskach i pokrętłach. Bywają one kuriozalne, więc warto się z nimi zapoznać. Dodam pocieszająco, że większości nie będziesz nigdy potrzebować wiedzieć, bo prawie wszystko będziesz prać w programie do syntetyków w 40 stopniach.
Ogólnie w nowoczesnych pralkach są gotowe programy, które nazywają się mniej więcej zgodnie z zastosowaniem. Albo mają sprośne oznaczenia, bardzo tajemnicze niektóre:
To stara pralka mojego ojca. Ile razy na nią patrzyłam, to się rumieniłam.
Na przykład moja pralka jest w miarę przyjazna. Ma program “jeans”, który, suplajs suplajs, służy do prania czarnych rzeczy (no dobra, dżinsów też). Ma kilka programów “bawełna” różniących się temperaturą (30, 40 i 60 stopni), a zatem też czasem trwania (im wyższa, tym dłużej). Ma program “syntetyki” z analogicznymi stopniami nagrzania. Ma też jakiś króciutki, do którego nie należy dodawać środków piorących, używam go do przepierania zaszczanego dywanika łazienkowego. Pozostałe programy, jest ich kilka, nie służą do niczego ważnego, więc je olewam.
Ogólnie będziesz w życiu używać głównie programów dotyczących bawełny i syntetyków.
Programy bawełniane to solidna firma, włączamy je, kiedy pierzemy porządną, prostą bawełnę: pościel, obrusy, szmaty kuchenne, dżinsy, gładkie tiszerty.
Pranie “syntetyków” jest nieco delikatniejsze, ale równie skuteczne. Nadaje się do tiszertów, koszul, bielizny z wyłączeniem biustonoszy, pończoch itp. — o nich napiszę dalej; generalnie w tym się pierze giezła wierzchnie i podspodnie.
Ponieważ przeczytałam instrukcję obsługi, wiem, że jak napakuję pełen bęben prania, to muszę dodatkowo nacisnąć przycisk “woda plus”, żeby moje szmaty były wypłukane dokładnie. Ewentualnie zamiast tego przycisk “odplamianie”, żeby były lepiej wyprane. Poza tym nie wnikałam — istotnie, jak parę razy nie wcisnęłam żadnego przycisku przy pełnym załadowaniu, to były takie niedopłukane białe plamy z płynu do prania. Nie ma się nad czym rozwodzić, wszystko jest w instrukcji, przeczytać, zapamiętać trzy rzeczy na krzyż, resztę zapomnieć i wiedzieć, gdzie znaleźć jakby co.
Pralki dzielą się na ładowane od przodu i ładowane od góry. Nic specjalnego z tego nie wynika.
Każda pralka ma swój maksymalny załadunek, zwykle podawany w kilogramach. Nikt normalny oczywiście nie waży swoich brudów przed praniem, więc umówmy sie, że patrzymy na zajętość bębna. Zwykle pełen bęben to maks, a trochę ponad pół bębna to zwykły załadunek, który nie wymaga większych akrobacji z naszej strony.
Pralka jest zwykle przyłączona do rury z wodą czystą oraz ma odpływ wody brudnej. Za dawnych czasów odpływ wody brudnej trzeba było przed praniem włożyć do wanny, a jak się tego nie zrobiło, to się miało dużo brudnej wody na podłodze. Nowoczesne pralki mają ten odpływ wmontowany na stałe i można się nie interesować.
Przypływ wody czystej zwykle ma zaworek, który należy zamykać, kiedy się akurat nie robi prania. Tak mi powiedział pan remonter i nawet uzasadnił, ale nie pamiętam jak. Pamiętam tylko, że uznałam, że prawdę mówi. Odkręcam przed praniem i zakręcam zaworek, jak pralka skończy.
Nie wiem, jak u Was, ale u mnie woda jest droga. W instrukcji pralki wyczytałam sobie, ile wody zużywa który rodzaj prania i wyciągnęłam osobiste wnioski — każdemu polecam. Powiem tyle, czasem bardziej opłaca mi się zrobić dwa prania na niepełnym bębnie niż jedno pełne. Twoja pralka może mieć odwrotnie.
Pralka ma też filtr. Zwykle znajduje się go pod klapką na dole pralki. Tam się zbierają włosy, monety, spinacze itp. drobiazgi, na takim plastikowym sitku. Jeśli nie chcesz zalać sobie pomieszczenia podczas czyszczenia filtra, musisz znaleźć w domu lub wyguglać w internecie instrukcję obsługi. Filtr wypada przeczyścić co najmniej raz na rok. Ja do swojego nie zajrzałam od pięciu lat i trochę już mam niepokój.
Oprócz tego w tej szarej gumie, na której zamyka się drzwi pralki ładowanej od przodu, są zagięcia. W nich także zbierają się włosy i pierdoły. Można wyjąć palcem (jak ktoś się brzydzi, to w rękawiczce gumowej) i wyrzucić lub kupić sobie za to coś ładnego. Mój rekord to siedem złotych.
Pralka ma jeszcze taki wysuwany zasobnik podzielony na kilka wnęk. Zwykle jedna wnęka jest na środki piorące, środkowa (lub oznaczona kwiatuszkiem) jest na płyn do płukania, a trzecia jest na wypadek prania wstępnego, które może wymagać środków piorących także. Przez ten zasobnik przepływa woda, w której będą się prać ciuchy.
No właśnie, pranie odbywa się w kilku etapach. Interesują nas tylko niektóre:
- pranie wstępne (używamy, jeśli rzeczy są bardzo brudne i mamy poczucie, że trzeba je prać dłużej; jeszcze nigdy nie skorzystałam),
- pranie zasadnicze (to, którego używamy normalnie, tu się międli preparat piorący z wodą i ciuchami),
- płukanie (wiadomo — po praniu szmaty chcą się wypłukać w wodzie lub w wodzie z płynem do płukania, o nim będzie dokładniej za chwilę),
- wirowanie (żeby większość tej wody z ciuchów odsączyć).
No to już mamy pralkę, teraz popatrzmy na metki na szmatach.
Oznaczenia na metkach
Haha, symbole dotyczące sposobu konserwacji, temat-rzeka. Potrafią się różnić jedną kreseczką i nikt normalny nie wie, co większość z tego znaczy.
Ale to wbrew pozorom proste. Wanienka, kółko, kwadrat, trójkąt, żelazko. Interesuje nas w zasadzie tylko wanienka (temperatura prania) i czasem trójkąt (czy wolno wybielacz). Oprócz tego na metce jest napisane, z czego jest uszyta dana szmata:
- bawełna, baumwolle, cotton — najczęściej pierzemy w programie do bawełny,
- ileś procent bawełny plus dodatki — pierzemy w programie do syntetyków, najczęściej w temperaturze nie wyższej niż 40 stopni,
- wełna, jedwab — pranie delikatne, w niskich temperaturach (maks 30 stopni) i niewielkim lub żadnym wirowaniem,
- polyester i wszystko insze, co nie jest cotton — pierzemy w programie do syntetyków zgodnie z podaną w wanience temperaturą.
Wyguglałam jakiś stosunkowo mało pojebany zestaw znaczków, omówmy dla spokoju ducha:
Jak skreślone, to znaczy, żeby nie. A co nie, to już tłumaczę:
Po pierwsze, są wanienki i one dotyczą warunków prania. Mogą mieć w sobie wpisane temperatury lub zamiast tego mieć w sobie kropki. Jedna kropka to 30 stopni, dwie to 40 stopni, trzy to 50-60 stopni i tak dalej.
Wanienka z ręką oznacza pranie ręczne. Znaczy mamy wziąć miskę, nalać do niej ciepłej wody i wrzucić tam biustonosz, pończochy, pas do pończoch i wszystko inne, co jest bardzo delikatne. Dodać środek piorący, najwygodniej chyba płyn do prania (chyba że jest oprócz tego napisane, żeby nie używać środków piorących w ogóle, ale to by było dziwne), pomieszać, zostawić. Jak nam się przypomni, na przykład po pół godziny, to chwilę pomiąchać, wylać brudną wodę, wlać czystą, pomiąchać, wylać, przepłukać jeszcze trochę, aż ciuch przestanie mieć mydlany posmak, lekko wycisnąć i rozwiesić do suszenia.
Uwaga! Biustonosz to wyjątkowa sprawa. Nigdy nie pierzemy ich w pralce (chyba że naprawdę wiesz, co robisz, ale lepiej nie ryzykować). Biustonosz się od prania w pralce niszczy, rozciąga, szarpie, wyłażą fiszbiny i w ogóle same nieszczęścia. Miałam biustonosze, które prałam w delikatnym programie, zapakowane w specjalne pojemniki do prania biustonoszy — nie warto. Żyły wyraźnie krócej niż te, które piorę ręcznie.
Wanienki mogą być podkreślone. Im więcej podkreśleń, tym delikatniejsze powinno być pranie — jeśli mamy w pralce opcję wyboru liczby obrotów wirowania, to bardzo podkreśloną wanienkę możemy potraktować jako wskazanie, żeby dany ciuch odwirowywać mniejszą liczbą obrotów. Jeśli mamy gdzieś przycisk “pranie delikatne”, to przyda się właśnie na takie okazje.
Po drugie, są symbole w kółkach. Dotyczą prania chemicznego, czyli zanosimy ciuch tak oznaczony do fachowej pralni (“dry-cleaning”). Chyba że kółko jest stanowczo skreślone, wtedy nie prać chemicznie — logiczne. W kółkach czasem są literki, jak serio Cię interesuje, co oznaczają, to sobie wyguglasz (“F” to czyścić benzyną, “A” to rozpuszczalniki organiczne itp.).
Po trzecie, są symbole kwadratowe, czasem ze wpisanym kółkiem. Dotyczą suszenia ciuchów w suszarce — spokojnie, nie ma to nic wspólnego z wirowaniem naszej pralki. Możemy się nie przejmować, bo nie mamy suszarki.
Po czwarte bywa symbol w kształcie żelazka, który jest samowyjaśniający się. Jeśli w żelazkach są kropki, to im więcej kropek, tym wyższa dopuszczalna temperatura prasowania. Jedna kropka to circa 100 stopni, dwie to 150 stopni, trzy to 200 stopni. Nie znam się na żelazkach, ale to też brzmi logicznie. Czasem rysunkowe żelazko ma pod sobą skreślenie, co oznacza, że trzeba wyłączyć ewentualne strzykanie żelazka parą. Możemy się nie przejmować, bo nie mamy żelazka.
Po piąte, są symbole trójkątne. Dotyczą wybielania. Jeśli trójkąt nie jest przekreślony, możemy w razie potrzeby dodać do środka piorącego wybielacz. Jeśli w trójkącie są dwie równoległe kreski, to wybielacz musi być nie-chlorowy, czyli w sklepie z wybielaczami czytamy opakowania.
No, i to tyle filozofii. Jeśli normalnie chodzisz w tiszertach i bojówkach, to zwykle one są bawełniane, nie wymagają absolutnie niczego oprócz środka piorącego i programu 30 lub 40 stopni w zależności od stopnia zabrudzenia. Bluzy i swetry podobnie (sprawdzić, czy nie wełna). Wybierz sobie ulubiony program w tych temperaturach i pierz spokojnie. Jeśli efekty prania nie są zadowalające, spróbuj inny program (np. “bawełna” zamiast “syntetyk”; więcej wirowania, jeśli szmaty są trochę zbyt mokre itd.) albo zapakuj mniej rzeczy do bębna na raz.
Uwaga! Kolory brudnych ciuchów. Tu można spalić akcję. Czarne i szare rzeczy pierzemy osobno, białe osobno. Pozostałe kolory staramy się grupować — czerwone, pomarańczowe i zółte tylko ze sobą nawzajem, bo farbują. Zielone farbują z mojego doświadczenia mniej — można ewentualnie wyprać z niebieskimi lub czarnymi rzeczami, ale z białymi już absolutnie nie. W ogóle niczego nie należy prać z białymi. Aha, czarne rzeczy też potrafią farbować, a dżinsy farbują na niebiesko.
Produkty do prania
Oyesu, ile tego jest. Proszki do kolorowego i do białego. Płyny do prania kolorowego, białego, czarnego, do wełny i innych delikatnych rzeczy. Kapsułki jakieś (nie opłacają się, choć niektórzy ludzie doceniają wygodę). Orzechy czy inne jakieś mydlane korzonki dla hipsterów (proszę mnie nie rozśmieszać).
No więc ja mam trzy rodzaje płynów do prania: do białego, do czarnego i do kolorowego. Koniec. Wiem tyle, żeby nie nalewać w zasobnik pralki więcej niż niecały korek, ale jakby co, to wszystko jest napisane na opakowaniu. Płyny są dość wydajne, ludzie ponoć nie wierzą w to i nalewają za dużo, a potem mają mnóstwo piany.
Są jeszcze płyny do płukania. Zwykle jakoś pachną i teoretycznie sprawiają, że ciuchy są miękciejsze (czyli mniej wygniecione). Absolutnie nie należy ich dodawać do prania dżinsów, bo one się od tego niszczą. Osobiście dodaję płyn do płukania, którego zapach mnie nie mierzi, tylko do niektórych ciuchów sztucznych (niebawełnianych) oraz do ręczników (okay, już nie dodaję do ręczników — patrz komcie). Pół koreczka.
A, jeszcze są preparaty nie dla prania, tylko dla pralki. Zwykle takie kosteczki, które wrzuca się na dno bębna przed załadowaniem brudów, albo proszki, które się dosypuje do środka piorącego. Mają one sprawić, że w pralce nie będzie się odkładał kamień (z wody) czy coś takiego. Używam raz na jakiś czas, nie wiem, czy to coś zmienia.
Wybielacze i odplamiacze, zwykle w płynie lub w paście. Jak piorę rzeczy kolorowe lub czarne, to zwykle nie używam, a jak muszę, to nakładam taki odsyfiacz na plamę, a ciuch wkładam do pralki i nara. Jak piorę białe, które są już trochę bardziej szare, to dolewam trochę wybielacza do płynu do prania. Ogólnie z tego co pamiętam, wybielacze trochę szkodzą w tkaninę, ale bez przesady.
Sztuczki
- Nie trzeba bać się oznaczeń na metkach ubrań. Do zwykłego prania w domu olewamy oznaczenia w kółkach (bo to są instrukcje dla pralni chemicznych) i w kwadratach (bo dotyczą suszarek). Interesują nas tylko temperatury w wanienkach oraz informacje o tym, z czego jest uszyta dana ściera.
- Ręczniki najlepiej prać z ręcznikami i w 40 lub 60 stopniach, żeby dobrze odkazić. Analogicznie bawełniane szmaty kuchenne.
- Pościel najlepiej prać z pościelą, też w możliwie wysokich temperaturach. W pościeli gnieżdżą się roztocza i inne świństwa, kamon, pocimy się w to przez ileś nocy.
- Wolno i należy prać kołdry i poduszki. Mają napisane na metkach, w jakich temperaturach.
- Produkty wełniane, jeśli je narazić na wyższe temperatury niż 30 stopni, kurczą się bardzo. Wełnę najlepiej prać ręcznie, a jak nie, to w zimnej wodzie, a ponieważ wełna jest ciężka i lubi się rozciągać, to nie wiesza się jej, tylko suszy ją na płasko, rozłożone na ręczniku albo czymś.
- Bardzo brudne rzeczy należy prać osobno od takich niezbyt brudnych. Na przykład nie prałabym tłustych szmat kuchennych razem z bielizną.
- Tiszerty z nadrukami nie od rzeczy jest przełożyć na lewą stronę, zanim się wsadzi do pralki. Dżinsy też.
- Jedna różowa skarpetka potrafi nieodwracalnie zakazić cały bęben białego prania. Trust me.
- Można zostawiać drzwiczki pralki uchylone, żeby się wywietrzyła.
- Sprawdzić przed praniem, czy do pralki nie wlazł kot albo tchórzofretka. Włażą.
- Zapomniane pranie zostawione na zbyt długo w pralce wyprałabym ponownie, żeby nie śmierdziało stęchlizną. Ale to ja.
- Pralkowy zasobnik na preparaty piorące można czasem wyjąć i wymyć, bo zbierają się tam resztki i po co nam to.
- Nie należy trzymać brudnego prania w pralce (bez sensu, zmywarki też tak mają, a przecież rewelacyjnie nadają się do trzymania w nich brudnych naczyń poza zasięgiem wzroku). Serio, lepiej mieć jakiś kosz na brudy, bo w szczelnej pralce wystarczy trochę wilgoci, trochę syfu i może rozwinąć się jakaś demokracja.
- Jeśli ciuch ma suwaki, należy je zamknąć. Jeśli ma kieszenie, należy w nich pogrzebać palcem i wszystko wyjąć — tam są paprochy, stare bilety, pendrajwy, spinacze, gumy do żucia i inne rzeczy, których nie należy prać.
- Jak ktoś ma problem z tunelującymi się skarpetami (znaczy znikają pojedyncze i pojawiają się u znajomych), to można sobie sprawić woreczki do prania. Zwykle to są takie cienkie siatki zamykane na suwak, różnych wielkości. Pakuje się do nich skarpy tak, żeby miały luz, i wrzuca do pralki.
- W siatkach można też prać delikatniejsze apaszki albo ciuchy, które składają się głównie z suwaków i guzików — żeby nie zaczepiały innych ubranek.
- Jeśli pierzesz czyjeś ciuchy i masz najmniejszą wątpliwość, czy ten ciuch należy wyprać w pralce czy ręcznie, w płynie do kolorowego czy czarnego — odłóż na bok, nastaw resztę prania i spytaj właściciela/właścicielkę, czy ma jakieś preferencje, bo nie chcesz zniszczyć.
***
W skrócie:
- nie mieszaj kolorów prania,
- opróżnij kieszenie, zapnij suwaki i guziki, przełóż spodnie i tiszerty na lewą stronę,
- na ciuchach jest napisane, z czego się składają i w jakich temperaturach je prać,
- Twoimi najlepszymi przyjaciółmi są pralkowe programy do bawełny lub syntetyków w okolicach 40 stopni,
- na preparatach do prania jest napisane, ile dać,
- nie napychaj pralki na full, niech szmaty mają gdzie się międlić.
***
No, to teraz możesz w miarę bezpiecznie prać rzeczy swoje i cudze. Powodzenia. Jeśli znasz jakieś warte uwagi sztuczki i uzupełnienia, zapraszam do komentarzy.
[ komcie na gieplusie ] [ komcie na fejsie ]
Wełnę można prać programem do prania wełny – moja pralka ma, jak sweter zaczyna błagalnie patrzeć z kosza to się poddaję i wrzucam. Do tej pory wszystko przeżyło, widać wiedzą co programują pralkom.
Filtr za to mamy jakiś fikuśny, według pana, który kiedyś coś robił nam przy sprzęcie AGD – samoczyszczący. Nie mam pojęcia na czym to polega, ale faktycznie jak raz czy dwa zajrzeliśmy to był dziwnie czysty.
No i ponieważ wodę mamy taką, że wszystko porasta kamieniem na sam jej widok to od jakiegoś czasu raz na kwartał pierzemy pralkę – na zmianę płynem i proszkiem, leje się toto (bądź sypie) do pustej pralki i odpala program najbardziej zgodny z instrukcją na opakowaniu. Nie wiemy czy to pomaga ale mamy poczucie że Coś Robimy w sprawie ;-).
o, faktycznie też mam taki preparat do prania pralki — mam wrażenie, że bęben się po nim bardziej błyszczy :D
Jak po latach używania pralki frontowo ładowanej nabędzie się ładowaną od góry, to człowiek się znienacka dowiaduje, ile syfu mieszka na zewnętrznej stronie bębna (fu). Wtedy też widać, czy dany produkt “dla pralki” w ogóle coś daje.
Niektóre obruszają paskudztwo i można je zetrzeć, a inne trochę się go pozbywają, ale nie widzę WIELKIEJ róznicy :/
Moja pralka, co mnie niezmiernie rozbawilo, ma specjalny guziczek, wdzięcznie nazwany Push and Wash, który bez żadnych dodatkowych ustawień pierze w bodaj 40 stopniach przez 50 minut. I, jak napisali w instrukcji, 85% uzytkowników innych nie stosuje. Ja stosuję, bo czarne (czyli jakieś 99% moich ciuchów) piorę w programie do czarnych. A kolorowe tez najczęściej w programie do czarnych, tylko z innym płynem.
Aha, rolę woreczków do prania znajomicie pełnią lniane torby konwentowe, zawiązane na solidny supeł (mniej solidny sie rozwiąże).
A, i pralki generalnie lepiej nie zamykać (poza praniem oczywiście). Chyba, że koty włażą.
Ze środków piorących są jeszcze żele. Bierzesz nakrętkę od żelu, wyciskasz do niej tyle, ile kazali i wtykasz to między pranie (NIE dozujesz do szufladki). Chwalę sobie, gdyż a) nie zakapcania mi to szufladki, b) ma zalety płynu, tzn. nie zostawia osadów na ubraniach i nie alergizuje.
Co do prania dżinsów, oświadczam, że ja właśnie dowalam więcej zmiękczacza. Jeśli faktycznie im szkodzi, to na pohybel im, nie cierpię dotyku sztywnego materiału. :)
Nieczyszczonym filtrem nie trzeba się przejmować i spokojnie czekać na dzień, w którym po zakończeniu prania z wirowaniem w pralce zostanie pół bębna brudnej wody…
U mnie rytuał prania kończy się zwykle (jeśli piorę ciuszki, a nie pościel, albo ścierki) wykonaniem zamaszystego obrotu bębnem. Jak w kole fortuny. Skarpetki uczepione “sufitu” nie mają szans :D
Nasza pralka namiętnie wciągała takie damskie skarpy rajstopowate, a raz udało jej się nawet wciągnąć zwykłą skarpę bawełnianą. :/ Na damskie skarpy pomaga bawełniany woreczek do biustonoszy itp., na moją skarpę póki co pomogło pogrożenie pralce palcem. :>
Co zrobić, jak pralka wciągnie skarpę? Przede wszystkim – objawia się to tym, że pralka nie pierze, reboot pralki nie pomaga, pralka rzuca jakimś magicznym errorem, który może, choć nie musi, być wyjaśniony w obsztrukcji jako problem z pompą i/lub filtrem. Problem z grubsza polega na tym, że trzeba wykręcić filtr z nieszczęsną skarpą, w pralce jest woda, pralka odmawia odpompowania wody, gdyż skarpa w filtrze. Nauczyłem się tego “the hard way”, żebyście Wy już nie musieli – NIE WYKRĘCAMY FILTRA NA ŻYWCA, żeby zobaczyć, co się stało, albo na zasadzie że jakoś to będzie. :> Za tym odkręcanym czymś czai się bowiem cała pralka wody, a woda, napotykając dziurę czyli otwór – wypływa, praw fizyki pan nie zmienisz i nie bądź pan głąb. :) Trzeba NAJPIERW podłożyć coś pod ujście filtra, a POTEM pomału odkręcać. Coś musi być płaskie, bo filtr zazwyczaj jest nad samą ziemią. Taca jakaś, tacka z zamrażarki, w ostateczności szmata, ale trzeba będzie często zakręcać/odkręcać trochę filtr i wyżymać (szmatę, nie filtr). Trzeba liczyć się z tym, że łazienka trochę się zaleje, ale i tak lepsze to niż odkręcenie filtra na pałę, wierzcie mi. :>
O ręcznikach mówią, żeby nie używać płynów do płukania, bo gorzej wchłaniają wodę (imo to prawda) i szybciej się zużywają. Wyguglałam poradnik: http://www.advertex.pl/miekkie-reczniki
Ostatnio moja matka, która posiadaczką pralki automatycznej stała się niedawno, w dodatku używanej, kupionej wraz z mieszkaniem, zadzwoniła do mnie ostatnio, że coś jej sprzęt wariuje, wyrzuca jakieś komunikaty błędów i w ogóle nie wiadomo o co biega. Okazało się, że cały problem wynikał z 70 gr w filtrze, które najwyraźniej zostały jeszcze po poprzednich właścicielach. Ich usunięcie pralkę uzdrowiło.
Osobiście nie stosuję żadnych specjalnych preparatów do prania samej pralki. Raz na jakiś czas (pół roku, rok, jak mi się przypomni) ustawiam najdłuższy cykl na najwyższą temperaturę, po czym do pojemnika daję paczkę kwasku cytrynowego albo parę łyżek sody oczyszczonej (ewentualnie, jeśli mnie weźmie na dezynfekcję, pół szklanki wybielacza, ale on śmierdzi). Zapuszczam pranie, zwykle za to skracam trochę płukanie, bo nie ma sensu trzech serii przy pustej pralce, i gotowe.
A poza tym uwielbiam robić pranie. Odstresowuje mnie – wysiłek niewielki, a od razu widać efekt (w przeciwieństwie do rzeczy, które robię zawodowo).
A ja muszę powiedzieć że mamy bardzo uprzejma pralkę. Jak się coś przez niedopatrzenie w praniu zaplącze – drobne itp to po otworzeniu pobieramy z fartucha, na który pralka odkłada nadmiarowe cosie. Dotyczy to również zwitków włosów, które się biorą w praniu niewiadomoskąd… ;-)
Z tym filtrem to już poszłaś po całości.
Kiedyś z jakichś przyczyn (nie pamiętam jakich, może posunęłam się do granic i postanowiłam umyć) wyciągnęłam tę szufladkę na płyny/proszki, a potem z jakichś przyczyn (prawdopobnie zaćmienie umysłu) włączyłam pralkę. Było FAJOWO. Gejzery wody tryskające pod ciśnieniem wprost na ściany… bezcenne.
ależ tak jest ze wszystkim – zrób coś raz świetnie w pracy, co nie jest w zakresie twoich obowiązków – a będziesz to robić zawsze.
@FFrr00ddOO
haha — pierwszy raz usłyszałam to, naiwnym dziecięciem będąc, od matki w sprawie odkurzania, które ponieważ wykonywałam zbyt porządnie, stało się moim obowiązkiem.
nauczyło mnie to wielu rzeczy o życiu <:
Dodam jeszcze, że ciuchy przed wypraniem dobrze jest wymoczyć przez kilka godzin (np. zostawić na noc) w misce z letnią wodą z proszkiem. Wtedy plamy schodzą o wiele lepiej.
o, a propos — niedawno sprawdziłam, że na lekko zaśmiardłe tiszerty znakomicie działa wymoczenie tych nieszczęsnych obszarów pachowych w roztworze wody z octem (a potem do pralki normalnie). pachną jak nowe.
przy zakupie pralki polecam popatrzeć na takie mało oczywiste “pierdołki”. U mnie przy korku od filtra jest jeszcze nieco wyżej położony wężyk spustowy; gdyby powstał grubszy problem to mógłbym zlać cały bęben wody do naczyń o wysokości 10cm zamiast na tace – polecam. Dodatkowo druga rzecz, która ocaliła mnie przed kolejnym remontem – czujnik przelewowy: żonie raz przyciął się drzwiczkami rękaw i woda się sączyła materiałem, nieco wody wleciało na taką tacę z czujnikiem na spodzie pralki i zaczęła marudzić i alarmować od razu a nie po wylaniu 5l wody pod parkiet.
Dodam jeszcze, że można nadal utrafić pralkę która przeżyje dłużej niż do końca gwarancji.