grzeczne dziewczynki, grzeczni chłopcy

Internet (a wcześniej literatura) pełny jest historii o grzecznych osobach. Po lekturze tych często napisanych lekkim tonem, anonimowych opowieści wali nas w pysk zgniła konkluzja — komuś stała się krzywda albo czuje się przewlekle bezradny. Czasem opisują duże rzeczy, czasem codziennie drobiazgi. Znamy to, więc wiemy, że grzeczna osoba w podmiocie lirycznym jest oprócz tego w dupie.

Ktoś gdzieś pracował i któregoś dnia poznał nowe słowo: podwyżka. Idziemy do kierownika, aby przetestować nowe słowo w praktyce. Poznajemy wtedy kolejne — budżet, w którym na ową podwyżkę nie ma środków. Kiwamy głową, że rozumiemy, co tu jest do rozumienia, sprawa jasna, kryzys, piesek i podwiązka. Wracamy do pracy z nieco opadniętym entuzjazmem do produktu krajowego brutto i być może trochę ponarzekamy jakiś czas później na papierosie z ludźmi, którzy też nie dowiedzieli się dokładniej, na czym ta tajemnicza podwyżka polega. Dobra, w końcu do pracy poszliśmy pracować, a nie po uznanie dla naszej znakomitości. Sytuacja, jakich tysiące dziennie.

Inny ktoś został poproszon o przysługę. Ponieważ jesteśmy osobą uprzejmą, zgadzamy się, naturalnie. Okazuje się jednak, że zgodziliśmy się pochopnie, ponieważ przysługa wypada w terminie obsadzonym wcześniejszymi zobowiązaniami albo wymaga asygnacji środków, które mamy w niedoborze. Wywiązujemy się jednak, bo obiecaliśmy — ktoś na nas liczy. W takiej sytuacji oczywiście należy stanąć na uszach, odłożyć na bok własną niewygodę i najlepiej się nie skarżyć, bo po co zawracać głowę. Ludzie mają wystarczająco dużo własnych kłopotów, żeby nie zaprzątać ich dodatkowo własną nieumiejętnością planowania. Poza tym bez przesady, to da się załatwić. Ktoś nas poprosił o pomoc, a my sobie oczywiście poradzimy, jak zwykle. Dobra, słyniemy z tego, że jesteśmy pomocni, a jesteśmy, bo ktoś potrzebuje, a nie po to, żeby był wygodny, leniwy dzień jak co dzień. Sytuacja, jakich setki na tydzień. W tych rodzajach historii być może bez przerwy wszyscy czegoś chcą i czujemy się przytłoczeni albo ktoś nadużył naszej uprzejmości raz za dużo.

Ktoś był gdzieśtam, z kimśtam, było miło, wino wypite, rzeczy obgadane, ręka, noga i smyranie loczka za uchem, sprawy toczą się w kierunku zwrotu kamerą na pelargonie. Odpowiada i pochlebia nam flircik i zalot. Nagły język w uchu czy ręka w kroku to nie do końca to, o co chodziło, ale w sumie nie jest dla nas dużym zaskoczeniem, że tam się znalazły. Mrugamy okiem i orientujemy się, że właśnie grzmocimy kogoś lub robimy gałkę, choć w zasadzie to wolelibyśmy być gdzie indziej. Dobra, ale jak już zaczęliśmy, to jest taki moment, w którym naprawdę niezręcznie byłoby nie skończyć. Sytuacja, jakich miliony w miesiącu, choć nam pewnie zdarzyła się raz, no, może dziesięć razy w życiu. Raczej nie będziemy się skarżyć, bo jak o tym mówić, żeby nie wyjść na ofiarę?

***

No więc przede wszystkim — mówić. Mówić w ogóle, uczyć się formułować swoje przeżycia, identyfikować odruchy i nazywać emocje. Poćwiczyć rozpoznawanie, co się z nami dzieje lub co się nam przydarzyło. Mówienie do kogoś, w tym do internetu, może skończyć się wygładzaniem brzegów historii, autoironią i bagatelizowaniem. Więc albo wybierzmy kogoś totalnie zaufanego, albo spróbujmy zaufać sobie na własną rękę. Przed sobą nie musimy się wstydzić, chociaż jak zwykle proponuję, żeby sobie nie dopierdalać. Możemy sobie mówić, że jesteśmy słabi, dajemy sobie włazić na głowę, potrzebujemy docenienia, chcemy się czuć potrzebni, mamy o sobie bardzo niskie mniemanie, boimy się, że jesteśmy nic nie warci i zasługujemy na wszystko, co nas spotyka, a w ogóle to powinniśmy się cieszyć, że ktoś zwrócił na nas uwagę.

Ale może nie jesteśmy zeskrobaną z dna wiadra resztką, tylko po prostu grzeczną osobą. Taką dobrze wychowaną, trochę skromną, trochę nieśmiałą, niekłopotliwą, zgodliwą, absolutnie niegroźną. Nie narzucamy się, nie przejmujemy inicjatywy. Wtedy inni będą nas lubić, a jak wiadomo, to najważniejsze — żeby wszyscy nas lubili.

Kierownik przecież przestanie nas lubić, kiedy będziemy uciążliwie łazić za podwyżką. Zasługujemy na nią i ktoś nam ją powinien dać sam z siebie. Wydeptana na wykładzinie przed gabinetem podwyżka jest znacznie mniej warta niż ta, która spadnie nam z nieba. Niestety, rozumiemy, że kierownik ma ważniejsze sprawy na głowie, planowania, organizację pracy zespołu, zebrania i kierownikowanie w ogóle.

Znajomi przecież przestaną nas lubić, kiedy nie pożyczymy im kasy, chociaż wiadomo, że ją mamy. Nasza opinia jako dobrego człowieka będzie poważnie zagrożona, jeśli nie rzucimy wszystkiego, żeby nieść pomoc. Ludzie z pracy przestaną z nami chodzić na papierosa, kiedy nie zamienimy się z nimi na dyżur w niedzielę. To będzie nietakt, obraza, nasz koniec towarzyski. Zostaniemy sami na świecie!

Złamiemy serce, duszę i charakter komuś, z kim aktualnie najwyraźniej jesteśmy w łóżku, jeśli w trakcie się rozmyślimy. Na pewno pomyślą, że są nieatrakcyjni albo że coś robią nie tak, a nam będzie z tego powodu niemożebnie głupio. Albo inaczej — jeśli nie będziemy mieć ochoty na wszystkie proponowane wesołe wariacje seksualne, powiedzą nam, że jesteśmy pruderyjni, nie stajemy na wysokości zadania oraz czego się w ogóle spodziewaliśmy w tej sytuacji i co to za wygłupy nagle. Powiedzą wspólnym koleżankom, że jesteśmy pedałami i impotentami, a wspólnym kolegom, że takie z nas cipki niewydymki i mamy słabe cycki. Tak właśnie powiedzą!

Pół biedy, kiedy jedna z takich sytuacji jest jakich tysiąc albo milion. Jednak czasem to jest nasza historia. Wychodzimy z papierosa, odkładamy telefon, wracamy do domu, mamy chwilę dla siebie — i jest nam przykro, nieswojo, ciężko albo czujemy się obrzydliwie. Znowu, być może już odruchowo, zgodziliśmy się na coś, na co nie mieliśmy ochoty, dla świętego spokoju. Być może znów nie wiedzieliśmy, jak się dobrze zachować w trudnej dla nas sytuacji, więc na wszelki wypadek nie zrobiliśmy nic.

Jesteśmy przecież grzeczną osobą. Grzeczne idą do nieba, bo na ziemi mają przejebane.

Być może ktoś nas naciska, chociaż gdyby nas naprawdę lubił, to zauważyłby, że nie czujemy się z tym ciśnieniem komfortowo. Być może wiemy z doświadczenia, że gdy odmówimy, poprosimy o coś albo wyrazimy swoje zdanie odrębne, to ktoś popatrzy na nas krzywo albo zada dodatkowe pytania, w których się zagubimy. Być może znów ktoś obróci nasze słowa wbrew intencji i wyjdziemy na osobę, którą nie chcemy, żeby ludzie widzieli. Być może wydarzy się [tu wstawić wszelki dyskomfort, który sprawi, że czujemy się źle, bezradnie i beznadziejnie, a że sami sobie to fundujemy, to zasługujemy nań i poradzimy sobie z nim, jak zwykle].

***

Na wypadek, gdyby lektura tej notki trafiła w taki właśnie moment w Twoim życiu, przyjmij moje współ-czucie. Nie takie biedne, bo taki jesteś biedny/taka jesteś biedna. Współczucie wzmacniające w najlepszy możliwy dla Ciebie sposób. Tylko tyle mogę zrobić przez internety. Być może zdarzyła Ci się znów ta sama mała historia jak zwykle, być może przeżywasz koszmar. Być może nie wiesz dokładnie, czy czujesz większy żal do siebie, czy do ludzi, ale to Tobie jest źle. Sama w takich chwilach potrzebuję kogoś życzliwego, kto porozmawia ze mną o tej sytuacji albo o tych mechanizmach, być może coś doradzi, podzieli się swoim doświadczeniem, ale przede wszystkim powie mi, że Tak Być Nie Powinno.

Nie powinno być tak, że omija Cię podwyżka, bo można Ci jej nie dać i chuj.

Nie powinno być tak, że czujesz się wykorzystywany/a, bo nie wiesz, jak odmówić, żeby nie wyjść na osobę, z której nie jesteś zadowolony/a.

Nie powinno być tak, że ktoś Cię rani, kiedy szukasz — jak wszyscy — swojego miejsca, akceptacji, bezpieczeństwa.

Nie powinno być tak, że ze strachu przed odrzuceniem czy krytyką godzisz się na rzeczy, które nie powinny mieć miejsca.

Ale tak jest, tak bywa — i jest mi z tego powodu bardzo przykro. To jest rzecz, na którą się ze światem nie zgadzam.

***

Na szczęście jesteśmy w internecie. Sprzedam Wam zatem teraz kilka sekretów. Oto tajemnice objawione, dzięki którym być może będziecie mieć więcej narzędzi. Jak każda wiedza, będzie wymagała ćwiczeń, zanim się przyswoi. Nie od razu wszystko się uda, trzeba będzie pokalibrować zgodnie ze swoim charakterem, nie od razu będzie przyjemnie. Może w ogóle nie będzie pasować. Ale może się nada.

1. W wielu sytuacjach ludzie myślą głównie o sobie. Dbają o swój interes, swoją wygodę, zaspokojenie swoich chęci. Nie wszyscy i nie zawsze, nie wynika to ze złej woli (o tym niżej), to po prostu jedna z tych rzeczy, żeby przetrwał gatunek.

Zatem, moja Ty grzeczna osobo, sprawdźmy, czy myślisz o sobie, czy dajesz się w coś wrobić. Dobrym treningiem jest na bieżąco zastanowić się, czy na pewno stawiasz swoją wygodę, swój interes i swoje chęci na tym samym poziomie, co osoba, która czegoś od Ciebie chce. Czy masz z tym problem, czy nie? Czy masz ochotę wziąć udział, poświęcić swój czas, wysiłek, pracę, uwagę, pieniądze? A może dostęp do Twoich zasobów jest właśnie wymuszany? To dość łatwo rozpoznać — jeśli dalszy ciąg sytuacji wywołuje w Tobie negatywne uczucia (niechęć, obawę, dyskomfort inny niż “nie chceeee mi się”), to być może zaraz zrobisz coś wbrew swojej woli i będziesz się potem czuć źle oraz myśleć o sobie niepochlebnie.

Dodatkowe punkty za nieprzejmowanie się, co sobie ktoś pomyśli, ale przecież nie powie. Najważniejsze jest to, co Ty sobie myślisz i czy czujesz się dobrze ze sobą w danej sytuacji.

Jeśli jest akcja, że masz komuś umyć stopy, to może być na przykład:

  1. Upokarzające dla Ciebie, bo ktoś Cię do tego zmusza;  nie chcesz.
  2. Upokarzające dla kogoś, bo sam nie jest w stanie i to mu przypomina (więc jeszcze na Ciebie nawarczy); nie masz z tym problemu.
  3. Przyjemne dla obu stron, bo fajne stopy, ciepła woda, troska i zabawa.
  4. Podniecające i erotyczne dla jednej lub wszystkich stron.
  5. Niezręczne, bo komuś głupio, że to robisz; dla Ciebie zupełnie obojętne, bo stopa potrzebuje być umyta i już.
  6. Niezręczne, bo komuś jakby głupio, że to robisz; Ty robisz to z przyjemnością.
  7. Tobie głupio, bo nie wiadomo, które z powyższych zachodzi w głowie takiej mytej stopie; w zasadzie to nie chcesz właśnie dlatego.

Jeśli wiesz, co czujesz w trakcie, a kogoś lubisz i chcesz być nadal grzeczną osobą, możesz powiadomić. Przykładowo:

  1. “Nie mam ochoty i nie zrobię tego”.  [Nie ma sensu zabiegać o sympatię kogoś, kto zajmuje się zmuszaniem. Nawet jeśli jesteś bardzo grzeczną osobą, proponuję włączyć tutaj instynkt samozachowawczy i domagać się elementarnego szacunku].
  2. “Daj spokój, tak się zdarza. Nie mam z tym problemu”.
  3. [Nie ma o czym gadać, trzeba myć]. “Lubię myć twoje stopy. To taka czułość fajna”.
  4. [Jak dla wszystkich, to w ogóle nie ma o czym gadać]. “To miłe, choć dla ciebie chyba bardziej kręcące. Tylko nie przestawaj przypadkiem”.
  5. “No stary, gdybyś nie potrzebował, to przecież bym cię teraz nie szorował. No big deal”.
  6. “Spokojnie, ja to naprawdę lubię. Masz ładne stopy”.
  7. “Wiesz co, nie czuję się dobrze z tym pomysłem. Dam ci długą szczotkę i szoruj własnoręcznie, a ja potrzymam ręcznik”. [Potem można porozmawiać o przyczynach swojej rezerwy, np. “Nie mam z czynnością mycia cudzych stóp większego problemu, ale kiedy nie wiem, czy to dla kogoś jest sprawą erotyczną albo kwestią dominacji, to mam dyskomfort, więc wolę pogadać.”].

2. Ludzie, nawet podobnie uprzejmi jak my, nie czytają w myślach. Kiedy pytają — ale czy na pewno to nie będzie kłopot? — prawdopodobnie robią to dla swojego spokoju sumienia, a nie dlatego, że widzą mikrogrymasy Twojej goni myślowej. Mniej lub bardziej świadomie polegają na tym, że podejmiesz decyzję, która będzie Ci odpowiadać (a jeśli będzie też odpowiadać im, to już pełna wygrana).

Wiem, niektóre grzeczne osoby nauczyły się czytać w myślach, zgadywać i wyprzedzać cudze myśli i oczekiwania. Biorą odpowiedzialność za to, jak się czują inni, starają się zrobić to, czego się po nich oczekuje itd. Skąd to się bierze, to już prywatna sprawa każdego z osobna i nie ma w tej chwili sensu tego roztrząsać. Umówmy się tylko, że każdy jest odpowiedzialny tylko za swoje emocje i odczucia — ta sama rzecz, którą tak samo powiemy, może być dla jednego przyjemna, dla drugiego obojętna, a dla trzeciego przykra.

Oczywiście nie bądźmy palantami, ta umowa dotyczy emocji i uczuć, których uczciwie i życzliwie nie możemy przewidzieć w czasie krótszym niż trwa nasza rozsądna refleksja. Zawsze przysługuje nam opcja uściślenia, że nie chciało się sprawić przykrości ani wyjść na palanta, sorry. Jeśli ktoś robi z tego widły, zostajemy z “głupio wyszło”, a życie toczy się dalej.

Jeśli Twoja odmowa lub opinia zostaje zignorowana, masz święte prawo wzbudzić w sobie troszeczkę adrenaliny i odmówić lub wyrazić się bardziej stanowczo. Niektórzy stosują też technikę ignorowania żądań lub kontropinii ze strony ludzi, którzy zignorowali pierwsi. Prywatnie wolę komunikowanie się bardziej aktywne, ale ta technika czasem dobrze działa jako gateway drug, bo okazuje się, że świat się wtedy nie kończy i można przy kolejnej okazji wypróbować większy kij.

3. Najczęściej ludzie nie czyhają na naszą słabość i nie chcą nas wykorzystać. Niewątpliwie jeśli staramy się być niekłopotliwi i żeby wszyscy nas lubili, to częściej przyjdą do nas po prośbie albo łatwiej nam odmówią, ale to nic osobistego. Zdrowo i bezpiecznie będzie założyć, że cudzy egoizm, zdrowy czy niezdrowy, nie jest wycelowany przeciwko nam konkretnie. Wymiana międzyludzka to są mechanizmy, w których bierzemy udział, raz w roli bardziej aktywnej (w uproszczeniu np. kiedy kogoś o coś prosimy), innym razem mniej (kiedy ktoś nas o coś prosi i my się do tej prośby ustosunkowujemy).

Niezłym argumentem, który jest czytelny dla większości ludzi, jest “nie chcę tego (z)robić”. Ma wiele zalet — nie konkretyzuje, może nie wymagać dodatkowego tłumaczenia się, a przede wszystkim umacnia Ciebie, grzeczna osobo, w tym, że Twoje chęci są istotne. Jeśli nie dla kogoś, to dla Ciebie, a to już dużo. Zdarzy się, że szef przebije “nie chcę” mocniejszą kartą, ale o tym, jak z tym żyć, to już inny temat.

4. Odmawianie i w ogóle kontrola nad sytuacją to nie jest coś, z czym się rodzimy (a zwłaszcza jeśli urodziliśmy się jako osoby dobrze wychowane). Najtrudniejszym elementem tej sztuczki jest odmawianie czy zajmowanie stanowiska w sposób, z którym czujemy się w porządku.  To właśnie się ćwiczy.

Spróbuj zwrócić uwagę, jak odmawiają inni i pożyczaj sposoby, które Ci się podobają. Nikt lepiej od Ciebie nie wyczuje, czy czyjś sposób zmieści się w Twoich granicach arogancji, stanowczości czy możliwości szybkiego sformułowania się (czasem nie wie się, co się dokładnie czuje poza oporem — do tej pory zagłuszanym grzecznością. Identyfikacja swoich uczuć to jest umiejętność, którą naprawdę warto ćwiczyć, bo efekty przychodzą szybko i są spektakularne).

Można też na przykład wziąć sobie sytuację teoretyczną i zastanowić się, co chcielibyśmy usłyszeć jako odbiorca odmowy albo jak się czujemy z czyjąś opinią w zależności od tego, jak jest sformułowana. Grzeczne osoby zwykle mają wprawę w obracaniu w głowie różnych zdarzeń, więc to nie powinno być trudne. Potem można spróbować w oba miejsca sytuacji podstawić kogoś, kogo znamy wystarczająco dobrze — na pewno sformułuje się albo zareaguje trochę inaczej. Przemyśleć te scenariusze i przy okazji przećwiczyć. Przyglądać się ludziom, jak reagują. Gdyby ich reakcja była dalece odmienna od naszej zamierzonej, nie bać się powiedzieć czegoś w rodzaju “wiesz, o co mi chodzi?” (niech powie własnymi słowami, w razie potrzeby możemy rozjaśnić) albo “czekaj, jeszcze to mam nie do końca sformułowane, spróbuję inaczej, myślę na głos, bear with me”. Na początku nie ćwiczymy na ludziach agresywnych, nadpobudliwych, nieżyczliwie nastawionych itd.

Przy okazji sprawdzamy, co po nas spływa jak po kaczce, a co nas rani, a dla zaawansowanych — jak bardzo jest to zależne od osoby, z którą rozmawiamy, jak bardzo od użytych sformułowań, a jak bardzo od naszego nastawienia (np. czy jesteśmy od początku w defensywie, czy w radosnym entuzjazmie).

***

Bycie grzeczną osobą to nie jest przypadłość, tylko cecha, do tego czasem bardzo wybiórcza. Niektórzy są grzecznymi osobami w domu, a bardzo stanowczymi w pracy. Jedni lepiej o siebie dbają w kwestiach finansowych, inni w uczuciowych. Szanuj grzeczne osoby w swoim otoczeniu, doceniaj ich pomoc, chwal i koniecznie umacniaj. Jeśli robicie razem rzeczy, ośmielaj, żeby mówiły o tym, co chcą zrobić, i nie zniechęcaj, jeśli któraś z tych rzeczy nie wyjdzie najlepiej — świat się (jeszcze) nie kończy, spróbujecie innych.

Jeśli jesteś osobą tak grzeczną, że czujesz, że to Ci szkodzi, zadbaj o wsparcie. Otaczaj się ludźmi, z którymi nie masz poczucia wykorzystania. Poszukaj terapeuty, z którym popracujecie nad Twoim poczuciem wartości w tej dziedzinie, w której problem się powtarza. W internecie — gdzie nie ma aż takiego pośpiechu i można się minutę zastanowić albo ochłonąć — poćwicz wyrażanie swoich opinii, ignorowanie buców i przyznawanie komuś racji, kiedy uznasz, że ją ma albo naprawdę Cię przekonał. Znajdź jakieś twórcze hobby lub kultywuj dotychczasowe i powiedz sobie czasem: “robię to, bo naprawdę lubię”, bez żadnych wątpliwości.

Sharing is caring! Podrzuć tę stronę komuś, kogo lubisz.

3 thoughts on “grzeczne dziewczynki, grzeczni chłopcy”

  1. Tekst w sam raz dla mnie, do solidnego przemyślenia. Dzięki.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *