jak być dorosłym 4, czyli samoświadomość

Kiedy patrzysz na swoich rodziców i ogólnie na ludzi, których uważasz za dorosłych, wydaje Ci się, że oni są jacyś, a Ty się miotasz. Wygląda na to, że oni Coś Wiedzą, a Ty nie. Mam pokrzepiającą wiadomość — w ich wieku też będziesz tak wyglądać i nabierać młodzież.

noooo

Wszyscy się zmieniamy i rozmyślamy nad sobą. Każda z tych osób w autobusie i w sklepie. Oraz, o czym zadziwiająco dużo ludzi nie wie, wszyscy mamy jakiś wpływ na swój własny charakter. Denerwuje Cię, że jesteś osobą choleryczną i nie panujesz nad sobą? Irytują Cię jakieś zachowania innych ludzi? Można to w pewnych granicach przećwiczyć — nauczyć się to kontrolować albo zmieniać swoje podejście.

W dużym uproszczeniu — mamy w mózgu koleiny. Zrobione są z różnych odruchów i przyzwyczajeń. Można sobie te koleiny poprzesuwać. Służą do tego narzędzia, które wszyscy pod ręką: obserwacja, eksperyment i powtarzalność. Do niektórych trzeba zmienić otoczenie (np. żeby okazać się mistrzem samodzielności i rękodzieła, musimy wyprowadzić się od rodziców, którzy odruchowo wyręczają nas we wszystkim).

Przyglądaj się sobie i przyglądaj się ludziom, którzy Ci się podobają. Świadomie pożyczaj zachowania, przymierzaj, czy Ci pasują. Spróbuj wchodzić w cudze toki myślenia i identyfikować, co Ci w nich odpowiada, a co nie leży w Twojej naturze. Pozwalaj sobie popełniać błędy — zachowasz się czasem jak NieTy i będzie Ci głupio. Błąd? Tak! Doskonale. Teraz wiesz coś nowego o sobie.

Przyglądaj się też zachowaniom ludzi, które Ci się nie podobają. Czy robisz podobnie? Czy dlatego to Cię wkurza? Czy możesz to zmienić? Czy masz na co? Czy rozumiesz, dlaczego ludzie tak się zachowują? Czy są głupi, czy nie umieją inaczej? A Ty?

To były eksperymenty, a powtarzalność jest jeszcze prostsza. Za każdym razem, kiedy robisz albo myślisz coś, co Ci nie służy, łap się za to. Mów sobie: tak nie chcę, tym nie jestem, tak nie myślę, i podstawiaj w to miejsce to, co wybierzesz zamiast. W którymś momencie to już będzie odruch. Zły Major Witek podpowiada tutaj, że Vonnegut powiedział kiedyś, że trzeba uważać, kogo się udaje. Wyobraź sobie, jak zachowuje się osoba, którą chcesz być, zastanów się, jak będziesz się z tym czuć, jak będzie odbierany/a. Następnie udawaj, a prędzej czy później to się wprasuje w to, czym jesteś.

W samokształcie wypada zastosować pewną wyrozumiałość i pamiętać, że inni być może też są właśnie w trakcie zmian charakteru (przeprowadzanych świadomie albo odbywających się tak po prostu). Wszyscy podglądają i mniej lub bardziej bezmyślnie kopiują zachowania podpatrzone w rodzinie i w grupie rówieśniczej.

Tylko z paroma odziedziczonymi cechami i mechanizmami trzeba będzie się pogodzić. Im szybciej pogodzisz się z tym, czego nie możesz zmienić, tym będzie Ci lżej. Tylko nie mów z rozbrajającym uśmiechem o sobie, że jesteś czymś złym. Ani nie kop się za to. Jeśli o tym wiesz, możesz to zmienić. Jeśli tego nie zmieniasz, jesteś palantem. Jeśli coś dobrego nazywasz złym, jesteś głupkiem. Wszystko w Twoich rękach.

Z mojego doświadczenia

Sama na przykład regularnie muszę sobie przypominać, że te złe myśli, które przychodzą o piątej nad ranem, to nie ja, tylko moment, w którym zmęczony mózg ma zaburzoną chemię i robi numery, czyli należy iść spać i nie dać się wkręcić.

Za młodu słyszałam, że mam problemy z koncentracją. Przyjęłam to do wiadomości na wiele lat, bo skoro tak mówią, to pewnie wiedzą, co mówią, i chuj. Ale potem zastanowiłam się nad tym i doszłam do wniosku, że albo nie przyjrzeli się dość uważnie, albo skończyli mówić za wcześnie. Są rzeczy, do których mam zajebisty multitasking i robię skutecznie pięć na raz, są też takie, w które jak wejdę, to wokół może się palić i walić, dzieci mogą płakać, a głośniki zmieniać geometrię, a nie zauważę. Są też takie, które po prostu nie są ciekawe albo nie mam na nie ochoty i bardzo trudno mi się na nich skupić. Teraz, kiedy już umiem je poprawnie zidentyfikować i znam swoje możliwości, nie mogę skorzystać wykrętu w postaci problemów z koncentracją, po prostu do każdego z różnych przedsięwzięć muszę przyłożyć inny rodzaj wysiłku. Do czego zmierzam — można używać swoich ograniczeń jako wykrętu, a można spożytkować konstruktywnie.

procrastina

Zły Major Witek podpowiada, że martwienie można zamienić w ten sposób w przezorność, do roztargnienia dokleić uporządkowanie i planowanie, a przeklęte “nie zmyślaj” przekuć na talent literacki z naciskiem na dobre fabułki.

Zamiłowanie do samorozwoju można sobie kultywować albo zaniedbać. Nie zauważyłam zalet tego ostatniego, spróbowałam obydwu. Niektórzy twierdzą, że lepiej być szczęśliwą świnią niż nieszczęśliwym Sokratesem, ale szczęśliwa świnia jest po odjęciu przymiotnika tylko świnią (która nie wie za bardzo, co się wokół niej dzieje i nie ma na to wpływu).

Pamiętam dużo takich rozmów z liceum “oesu, chciałbym być głupi, to bym się mniej męczył i życie byłoby prostsze”. Nie byłoby. Dla każdej wielkości człowieka są problemy, które z takim samym ciężarem spoczywają na jego barkach. Jeśli masz pięć centrymetrów, napisanie podania ma wagę 4. Jeśli masz dwa metry, napisanie podania nadal ma wagę 4, a zapewnienie dobrostanu sobie i bliskim będzie ważyć 180.

Jednak jeśli masz dwa metry, problemów wcale nie robi się więcej ani mniej. Po prostu niektóre przytłaczające dla pięciocentymetrowego człowieka przemieszczają się dla Ciebie w kategorię “łatwizna i oczywistość”. Zawsze jest tyle samo problemów i one są zawsze tak samo ciężkie, ale to Ty jesteś punktem odniesienia. Jeśli wolisz, żeby granicą Twojej wytrzymałości było napisanie podania, szerokiej drogi i miłej lobotomii.

Uwaga, pułapka. “Skoro mnie się udała $PracaNadSobą, to wszyscy mogą”. No więc nie do końca. Każdy ma swoje buty, tempo, siłę i możliwości. Bądź z siebie dumny/a (brawo! kawał dobrej roboty, szczerze mówię), ale lepiej zachować wyrozumiałość wobec innych i nie dmuchać sobie oczekiwań, niż robić nadętą bucówę i umniejszać cudzy trud, o którym być może nie mamy pojęcia.

W zasadzie możesz się odprężyć

Zmieniamy się przez całe życie, tylko z czasem trochę wolniej. Te większe niepokoje mijają i wyciszają się z wiekiem, zmieniają skalę albo transformują w inne. Patrzysz na siebie sprzed dwóch lat i łapiesz za głowę? Za parę lat będziesz to robić co pięć lat i tylko uśmiechać się wyrozumiale. Mówiłam już, że czas leczy.

Gdzieś w okolicach 25. roku życia powinny się uspokoić te skoki hormonalne, więc praca nad własnym charakterem zrobi się w ogóle łatwiejsza.

Można być siurem, ale się zmienić. Robisz to dla siebie. Jeśli ktoś zupełnie nie może Ci zapomnieć błędów młodości, których na pewno już nie powtarzasz, to prawdopodobnie musicie o tym porozmawiać razem albo należy się od danej osoby oddalić rączo, żeby obu stronom było lżej.

Przydatne frazy

Byłem kiedyś samolubnym palantem, ale rozejrzałem się po swoim wystroju wnętrza i staram się zmienić. Wydaje mi się, że wiem, co źle robiłem, bardzo mi pomoże, jeśli zamiast opowiadać innym, jakim jestem palantem, pogadamy o tym, co według ciebie mogę zrobić, żeby z tego wyjść. [Nic, gdyż jestem chujem złamanym i mam wpaść do wulkanu? W takim razie przepraszam za to, co się wtedy stało, nigdy sobie tego nie wybaczę, zachowałem się jak chuj złamany i powinienem był wiedzieć lepiej, ale nie wiedziałem. Powodzenia i mam nadzieję, że wszystko u ciebie będzie dobrze.]

Dlaczego tak zrobiłem/am? Dlaczego tak mnie to ugryzło? Co i jak mogę zmienić? Jak chcę, żeby było? [O to oczywiście sami siebie pytamy, najlepiej dokładnie w momencie, kiedy zaczynamy myśleć “o rany, znowu to zrobiłem/am, zawsze tak robię”.]

—-

W następnym odcinku będzie trochę więcej o skokach hormonalnych.

Sharing is caring! Podrzuć link komuś, kogo lubisz.

4 thoughts on “jak być dorosłym 4, czyli samoświadomość”

  1. Aż mi się przypomniały takie moje osobiste faworyty:
    – jesteś flegmatyczna (serio? ale serio? ja flegmatyczna?)
    – powinnaś mieć motywację wewnętrzną (próbowałam i wyszło mi, że mam zewnętrzną i jakoś dziwnym trafem funkcjonuje ona bardzo dobrze)
    – przestań głupkować / spoważniałabyś (próbowałam i wyszło mi, że byłabym straszną bułą)

    Człowiek to jest jednak głupi, że tak słucha innych i tyle lat potrzebuje, żeby się nauczyć siebie ;]

  2. @aniav
    Też słyszałam (i nadal słyszę) o sobie bulszity, w tym sprzeczne lub wewnętrznie sprzeczne. Kupa dobrej zabawy, jak już człowiek zrobi się wewnątrzsterowny i przestanie go obchodzić.
    Och, “powinnaś”! Jackpot i brzęczące dźwięki wygranej! :D

    Człowiek chyba po prostu taki jest i diabli wiedzą, czym by był, gdyby wiedział od razu. Może kotem? Koty są nauczone siebie od urodzenia.

  3. “Może kotem? Koty są nauczone siebie od urodzenia.”

    No jednak nie są, jak większość wyższych ssaków zresztą, małpy, psy, koty, ludzie, słonie, delfiny i czort wie kto jeszcze. Hints – “wyuczona bezradność”, “przeniesienie emocji” a nawet może i “wyparcie”, koty się tego i wielu innych mechanizmów mniej lub bardziej uczą. Ale ważniejsze, że KOTY SĄ MIŁE.

  4. jeszcze mi się nie przytrafił kot, który od maleńkości nie wiedział, jak wysłać telepatyczne polecenie uroczystego obdzielenia żarciem, umyć się z grubsza (z dokładnością to już osobniczo) i zorientować, że mam przygnębione kolano.

    wyparcie istotnie mają znakomicie wdrożone, ale nie nazwałabym tego nieznajomością siebie w ich wypadku :D

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *