Placki ziemniaczane Zilla

Obiady czwartkowe (no już muszę się pogodzić, że tak to się nazywa, bo ewidentnie weszło za moimi plecami do tradycji) weszły za moimi plecami do tradycji. Wśród bywalców nie kucharzył już tylko Zill , twierdząc skromnie, że on umie zrobić kanapkę i nałożyć kotom do miski. Na szczęście karmienie kotów i karmienie nerdów niewiele się różni i któregoś dnia udało się go sterroryzować. Poniżej bardzo ładnie  skalowalny przepis Zilla na zajebiste placki ziemniaczane. Chciałam tu jeszcze napisać parę słów o Zillu, który od wielu lat jest źródłem świetnych obserwacji oraz znakomitych anegdot, ale placki mi smakowały, chcę powtórkę i wolałabym, żeby mnie nie zabił patelnią.

placki ziemniaczane zilla

 

Placki ziemniaczane są, jak sama nazwa wskazuje, przyziemne, ale zasadniczo niespieprzalne. Do proporcji składników można podejść swobodnie. Nieco czujności trzeba wykazać tylko przy smażeniu.

Potrzebne będą składniki:

  • ziemniaki – 0.5 kg na osobę powinno wystarczyć
  • mąka – około jednej szklanki na każde 1.5 kg ziemniaków
  • tłuszcz – ja używam oleju z pestek winogron; zużycie zależy od ilości ciasta, ale dobrze jest mieć pod ręką tak z pół litra
  • jajka – do 1 kg ziemniaków jedno, do 2 kg dwa, powyżej 2 kg trzy
  • cebula – do 1 kg ziemniaków jedna mała, powyżej 1 kg – jedna duża lub dwie małe
  • przyprawy – są różne wersje, ja sypię od serca mieszankę prowansalską
  • sól – jeśli jest mało ziemniaków, to symboliczna szczypta, do dużej ilości można wsypać płaską łyżeczkę
  • cukier – jedna płaska łyżeczka na każde 1.5 kg ziemniaków.

Tylko pierwsze cztery składniki są obowiązkowe. Mąki można dać trochę więcej lub mniej – im więcej mąki, tym placki będą bardziej zbite, a mniej ziemniaczane, ale za to będą piły mniej tłuszczu. Warto poeksperymentować. Rodzaj tłuszczu ma wpływ, np. moja matka smaży na smalcu i są to zupełnie inne placki. Jajek można dać jedno mniej (ale co najmniej jedno), wtedy placki będą mniej puszyste. Bez cebuli placki będą trochę mdłe. Bez ziół można się obejść, ale dają fajny posmak. Cukier jest najbardziej opcjonalny ze wszystkiego, ale ja akurat lubię.

Potrzebne oprzyrządowanie:

  • nóż nadający się do obierania ziemniaków
  • tarka z małymi dziurkami
  • duży garnek
  • łyżeczka
  • szklanka
  • łyżka stołowa
  • widelec
  • patelnia (lub dwie, jeśli mamy dużo ciasta, a nie chcemy zestarzeć się nad kuchnią)
  • kuchenka
  • talerz.

Ziemniaki i cebulę obieramy. Ziemniaki ścieramy na tarce, cebulę także. Ścierając cebulę, płaczemy. Wszystko, co starliśmy, wrzucamy do gara i mieszamy. Ścierając, brudzimy sobie dłonie – należy je opłukać zimną wodą (chyba że lubimy, jak nam dłonie pachną cebulą, to wtedy płuczemy ciepłą). Wbijamy do ciasta jajka (w miarę możliwości bez skorupek) i mieszamy.

Wsypujemy mąkę i mieszamy.

Dosypujemy przyprawy, sól i cukier i mieszamy.

Stawiamy na dużym ogniu patelnię, żeby się rozgrzała, nalewamy dość grubą wartwę oleju. Patelnia powinna być solidnie rozgrzana, ale nie należy z tym przesadzać, ponieważ chcemy, żeby placek usmażył się cały, a nie tylko z wierzchu. Na szczęście ciasto ziemniaczane smażąc się zmienia kolor, co wiele ułatwia. W razie potrzeby regulujemy ogień podczas smażenia. Możemy też robić to bez potrzeby, kompulsywnie, plackom to nie zaszkodzi, a nam poprawi nastrój. Bierzemy z gara kopiatą łyżkę stołową ciasta, wylewamy na patelnię i uklepujemy łyżką, żeby było płaskie (cieńsze placki są lepsze). Kładziemy tyle placków, ile się zmieści na patelni. Jeśli patelnie są dwie, to powinniśmy mieć dość czasu na obsadzenie drugiej, zanim trzeba będzie zająć się pierwszą.

Bierzemy do ręki widelec i obserwujemy placki. Krawędzie będą się rumienić, a cały placek stopniowo zmieniać kolor. Ostrożnie dziubiemy placek widelcem i podnosimy – jeśli jest zarumieniony od spodu, to czas na przewracanie, jeśli nie, to czekamy. W chwili gdy przewracamy, na wierzchu placka może być jeszcze trochę surowego ciasta, ale im mniej, tym lepiej.

Jeżeli spód placka przypala się, zanim środek się usmaży, to mamy za gorącą patelnię. Jeżeli placek nie chce się rumienić, to można podkręcić ogień. Blady placek jest OK, ale rumiany jest lepszy. Celujemy w ciemny pomarańcz lub jasny brąz, z tym że placek i tak nie zarumieni się równomiernie, więc nie robimy afery.

Gdy przewróciliśmy pierwszy placek, możemy bez sprawdzania przewrócić pozostałe, bo wszystkie są w zbliżonym stanie. Jeżeli niektóre są wyraźnie bledsze, to pewnie krzywo postawiliśmy patelnię na palniku.

Gdy zarumienią się nowe spody placków, po kolei nabijamy każdy z nich na widelec, podnosimy, pozwalamy tłuszczowi spłynąć z powrotem na patelnię i odkładamy placek na talerz. Placki piją tłuszcz, który w związku z tym trzeba uzupełniać, ale im mniej piją, tym lepiej. Jeżeli po usmażeniu zaledwie jednej patelni okazuje się, że mamy wyraźnie mniej tłuszczu, dosypujemy do ciasta w garze trochę mąki i mieszamy.

Smażymy patelnię za patelnią, aż nam się skończy ciasto.

Ciasto ziemniaczane ma zwyczaj sinieć, również po usmażeniu. Nie czyni to placków niezdatnymi do spożycia. Skrobia się utlenia czy coś w tym stylu.

Placki można jeść z całą furą dodatków. Prywatnie lubię same lub z ostrym ketchupem. Można też zastosować cukier bądź śmietanę.

6 thoughts on “Placki ziemniaczane Zilla”

  1. Wyżej opisane pieczarki zmieszane ze śmietaną również.

  2. To ja wyznam: nie dalej jak parę miesięcy temu dokumentnie spierdoliłam placki ziemniaczane i nawet nie wiedziałam, czemu – dopóki nie doczytałam tego drobnego druczku o tarce z MAŁYMI oczkami. Duh.

  3. E tam, niespieprzalne. Ja daję radę i to za każdym razem. Taka ze mnie zdolna bestia.

  4. Tygryziołek :
    E tam, niespieprzalne. Ja daję radę i to za każdym razem. Taka ze mnie zdolna bestia.

    No ale przecież nie da się spieprzyć placków ziemniaczanych. Się obiera, się trze (sprawdzić czy drobne oczko), się opatruje palce, się dodaje trochę mąki, trochę mleka, trochę startej cebuli, pieprz, sól i jajko albo dwa. Oraz trochę piwa i łyżkę oleju. Więc co tu można popsuć?
    Smażenie jest jeszcze prostsze, bo placek sam mówi kiedy go przewrócić. Nie da się tego popsuć. Musisz kiedyś popatrzeć jak Zill to robi.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *